Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oddział czy raczej obóz? - ciąg dalszy sprawy Kocborowa

M. Jędrzyński, E. Macholla
Czy w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych dochodziło m.in. do stosowania przemocy fizycznej wobec pacjentów? Dowiemy się ze śledztwa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która ze względu na wagę sprawy przejęła postępowanie wszczęte z urzędu przez starogardzką prokuraturę.

Chodzi o oddział psychiatrii sądowej dla nieletnich, gdzie miało dochodzić do przemocy wobec pacjentów oraz łamania ich praw. Jeśli stwierdzone zostanie znęcanie nad pacjentami, to w rachubę wchodzi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Zarząd województwa odwołał we wtorek Michała Rudnika ze stanowiska dyrektora szpitala z powodu braku nadzoru nad placówką. Dyrektor zdążył poinformować w poniedziałek prokuraturę o podejrzeniu, że na oddziale była stosowana wobec pacjentów przemoc fizyczna i psychiczna.
Prokuratura Okręgowa zbada też akta 14 innych spraw dotyczących szpitala, które były prowadzone przez starogardzką prokuraturę w ciągu ostatnich dwóch lat. Jedna z nich dotyczy oddziału dla nieletnich - w czerwcu br. wpłynęło zawiadomienie o rzekomym zgwałceniu 16-latki przez pacjenta, badany był też wątek znęcania się personelu nad pacjentami. Nie stwierdzono przestępstw i sprawę umorzono.
Z relacji rodziców i pracowników wynika, że na oddziale źle się działo. - Ordynator kazała pacjentom opisać pozycje seksualne i rodzaje orgazmów - opowiada pracownik szpitala. - Dzieci musiały uczyć się budowy narządów płciowych. Jeśli czegoś nie wiedziały, to dostawały zastrzyki uspokajające.
Za karę wsadzać miano nieletnich do izolatki, zapinać w pasy na długie tygodnie. Formą kary miało być wstrzykiwanie im przez dziesiątki dni placebo.
- Kiedyś, decyzją ordynator, wyrzucono dwóch 13-latków na dwór. Byli tam boso, w piżamach, a był siarczysty mróz. W lutym pracownicy oddziału informowali o tym dyrektora - opowiada pracownik szpitala.
Odwiedzające pacjentów rodziny mówią, że mogły spotykać się z nimi przez 15 minut, raz na miesiąc. - Syn opowiadał mi, że dostał serię zastrzyków uspokajających, bo położył się w ciągu dnia na łóżku - opowiada jedna z matek. - Nie wolno było zostawić synowi jedzenia. W pokoju wizyt w ciągu tych 15 minut zjadał wszystko, co przywiozłam. Informowałam dyrektora szpitala, co się dzieje na oddziale.
Niektórzy nie wytrzymywali.
- Były próby samobójstw - mówi nasz informator. - Jedna z dziewczyn przegryzła sobie mocno język i mówiła, że połknęła jakiś przedmiot. Liczyła, że wywiozą ją do innego szpitala.
Pracownicy twierdzą, że wykonywali polecenia ordynator, bo bali się o pracę. Ale dodają, że przełożeni byli informowani przez część personelu o sytuacji na oddziale - bez skutku.
- To, co się działo, świadczy o braku nadzoru ze strony dyrekcji - mówi Bohdan Lebiedziński, lekarz z innego oddziału. - To może zniszczyć dobrą opinię o szpitalu, dla którego uczciwą pracą poświęciło się wiele pokoleń salowych, pielęgniarek i lekarzy...
Ordynator nie chciała z nami rozmawiać.
Rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska zarządziła niedawno kontrolę na oddziale. Jej wyniki nie są korzystne dla szpitala.
- Niepokojąca jest informacja o nadużywaniu przymusu bezpośredniego i stosowaniu go niezgodnie z zapisami ustawy o ochronie zdrowia psychicznego i rozporządzenia, które je precyzuje - mówi Kozłowska. - Jak to możliwe, że pacjent przebywający od marca był unieruchomiony lub izolowany przez 1871 godzin? Karty stosowanego zabezpieczenia prowadzone były bardzo pobieżnie. Te sytuacje miały miejsce od początku 2009 roku.
W poniedziałek w szpitalu ruszy kontrola z Urzędu Wojewódzkiego.
- Oddział może jego pacjentom źle się kojarzyć i chcemy m.in. sprawdzić, czy wskazane będzie przeniesienie ich do innego miejsca - mówi lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński.
Odwołany już dyrektor prowadził od października postępowanie wyjaśniające po tym, jak dostał informacje, że mogło dochodzić do przemocy, od... ordynator. Jak mówi, wcześniej docierały do niego różne sygnały, ale nie o przemocy, i reagował. Czy teraz czuje się winny?
- Raczej można mówić o odpowiedzialności jako dyrektora za ewentualne niedopatrzenia - mówi nam Michał Rudnik. - Może udałoby się czemuś zapobiec, gdyby został położony większy nacisk na kontrolę, ale teraz jest to zwykłe gdybanie.
Obowiązki dyrektora placówki od 16 grudnia pełni Jarosław Pleszkun, dotychczas wicedyrektor szpitala ds. ekonomicznych.
- Muszę zapoznać się z sytuacją w szpitalu - trudno mi mówić o tym, co się działo na oddziale, bo moja funkcja nie była związana ze sprawami medycznymi i nie słyszałem o tych problemach. Prowadzę rozmowy dotyczące obsadzenia funkcji p.o. ordynatora oddziału. Konkurs na ordynatora jest już rozpisany i do marca zostanie on wyłoniony. Była ordynator oddziału została zwolniona 15 grudnia z obowiązku świadczenia pracy przez zastępcę dyrektora ds. lecznictwa i nie ma jej w szpitalu.


W Kocborowie leczą pacjentów od ponad 100 lat

Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych działa od 1895 r. Jego potoczna nazwa to szpital w Kocborowie lub Kocborowo. Leczonych tu jest ok. 800 pacjentów m.in. na oddziałach: ogólnopsychiatrycznym, detoksykacji i leczenia uzależnień, leczenia nerwic, psychosomatycznym. Do Oddziału Psychiatrii Sądowej o Wzmocnionym Zabezpieczeniu dla Nieletnich trafiają dziewczęta i chłopcy w wieku 13-18 lat na mocy postanowienia sądu o wykonaniu środka leczniczego. Jest to tzw. trudna młodzież - pacjenci ci mają zaburzenia psychiczne czy też emocjonalne. Nie wszyscy pochodzą z patologicznych rodzin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto