Ale do rzeczy. Sanktuarium na Iglicznej przypomina... strzeżone więzienie. Każdy fragment terenu jest ściśle monitorowany. Wydaje się, że ksiądz Andrzej, który jest skazany prawomocnym wyrokiem za porażenie paralizatorem turysty, inwigiluje nawet chodzące w ziemi dżdżownice.
Dodatkowo wejście zamykane jest na bramę automatyczną, a na słupie wisi mnóstwo zakazów, które na całe szczęście nie zabraniają oddychać. Wydaje się, że w tym miejscu tylko to jest dozwolone.
Dozwolone jest także płacenie na ofiarę. Przynajmniej nie jest to zakazane. Całość otoczona jest płotem, który zabezpieczony jest także metalową siatką. Będąc tam ma się wrażenie pełnej inwigilacji ze strony księdza. Nawet jest jedna pani, która krok w krok chodzi za co głośniejszymi turystami.
A ja nie byłbym sobą, gdybym tej pani nie zapytał, czy zostanę tutaj porażony paralizatorem. Dowiedziałem się przy tym, że ks. Andrzej wcale nikomu krzywdy nie zrobił. Ciekawe, prawda? W czasach praworządności (jako takiej) i mocnego popierania księży przez władzę, okazuje się, że ksiądz został skazany za niewinność. Kto wie, może za jakiś czas w Alcatraz na Iglicznej stanie pomnik księdza-męczennika. Ciekawe, czy w ręku będzie miał krzyż, czy na przykład paralizator.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?