18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bałagan na obiad, czyli kuchnia holenderska

Krzysztof Kucharski
Piotr Warczak
Tak sobie myślałem, rozglądając się w kuchniach uczestników Euro 2012, którą dziś wybrać. Która jest u nas najmniej znana. Wyszło mi, że niespecjalnie wiele wiemy i interesujemy się kuchnią duńską, szwedzką, irlandzką czy holenderską. Wybrałem tę ostatnią z tej racji, że mamy czas szparagów, które Holendrzy uwielbiają, a u nas najczęściej serwuje się je z sosem holenderskim, wymyślonym zresztą przez Francuzów. Holendrzy o nim słyszeli, ale nie ma go w ich domowej kuchni.

Tak sobie myślałem, rozglądając się w kuchniach uczestników Euro 2012, którą dziś wybrać. Która jest u nas najmniej znana. Wyszło mi, że niespecjalnie wiele wiemy i interesujemy się kuchnią duńską, szwedzką, irlandzką czy holenderską. Wybrałem tę ostatnią z tej racji, że mamy czas szparagów, które Holendrzy uwielbiają, a u nas najczęściej serwuje się je z sosem holenderskim, wymyślonym zresztą przez Francuzów. Holendrzy o nim słyszeli, ale nie ma go w ich domowej kuchni.

Holenderska kuchnia jest bardzo prosta, o czym decydują jej ludowe korzenie. Trochę jak u nas, królem jest ziemniak i na nim się opierają najpopularniejsze jednogarnkowe dania, jak stamppot czy hutspot. Szukałem różnych podobieństw w naszych i ich garnkach. Najbardziej ucieszyły mnie appelbeignet (oni to wymawiają - apulbenje). To małe, usmażone na złoty kolor drożdżowe placuszki z jabłkiem, podobne jak dwie krople wody do naszych racuchów. Bardzo dawno pożyczyliśmy je od Ukraińców, których przysmakami cieszyłem się tydzień temu. Te ich placuszki towarzyszą tradycyjnie witaniu Nowego Roku, ale też są letnią przekąską czy śniadaniowym przysmakiem.

Jeśli ktoś z Państwa jest entuzjastą wojskowej grochówki, to jej holenderska odmiana, gotowana długo z łupanego grochu z ziemniakami na pysznej, ładnie poprzerastanej wędzonce pokrojonej w grubą kostkę, zdrowo przyprawionej czosnkiem i majerankiem, jest wspaniała. Nasza ma jeszcze tak zwaną "wkładkę", czyli spore kawałki dobrej kiełbasy. Holendrzy też czasem dodają do niej swoją, wędzoną mocno kiełbasę (rookworst) albo kawałki przesmażonej na maśle wołowiny.

Dziś chciałem Państwu zaproponować wspomniany wyżej taki klasyczny bałagan w garnku, czyli hutspot. Mniej więcej tak, jak robi to przeciętna rodzina w krainie wiatraków. Lekcje brałem u Marity van Tovger pod Amsterdamem. Jej mąż jest Rosjaninem i uwielbia prostą, holenderską kuchnię, bo mu przypomina w swojej prostocie, oczywiście… rosyjską.

Od czego zaczynamy ten bałagan, czyli hutspot? Od wyboru mięsa. Marita na targu wahała się między wołowym szpondrem a ładnym kawałkiem schabu z kością, który ważył ponad kilogram. Wybrała schab, ze względu na kość. Od razu powędrował do garnka z lekko osoloną wodą. Bez żadnych dodatków. Pyrkał tak pod przykryciem ponad godzinę. Wtedy dorzuciła sześć średnich cebul pociętych przeze mnie w talarki. Robiłem za kuchcika. Po kwadransie doszło osiem ziemniaków i cztery marchwie pokrojone w małą kostkę. Na tym się moja ingerencja w to danie skończyła. Kiedy jarzyny były już miękkie, wyjęła też miękki ugotowany schab. Odcedziła jarzyny, a schab wsadziła z powrotem do gorącego wywaru. Do ugotowanych na miękko jarzyn dodała parę gałązek posiekanego tymianku, pięć ząbków czosnku, jedno starte jabłko, jedną pokrojoną w kostkę małą cebulę, pół szklanki śmietany, dwie łyżki roztopionego masła, doprawiła pieprzem i wszystko razem zmiksowała. Wylądowało to na podgrzewanym cały czas półmisku. Na wierzchu znalazł się pokrojony w plastry schab, a całość została posypana obficie zielonym szczypiorkiem.

Pochwalę się, a co. Na każdym kawałku mięsa były białe kleksy ze śmietany i czerwone z przecieru pomidorowego, co miało przypominać nasze narodowe barwy. Jestem za takimi objawami gościnności. Na stole pojawił się też bokbier firmowany przez Heinekena, przypominający naszego koźlaka.

Gdyby ktoś z Państwa znalazł się w tym królewskim kraju, namawiam, żeby spróbować zupy z brązowej fasoli (bruine bonen-soep), bo inaczej przez przyprawy smakuje i pachnie niż nasza fasolowa. Listę różnych potraw mam dłuższą, ale poczekam na mecz z Holandią w finale.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lody kawowe z kajmakiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto