Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytom: Szyb kopalni Miechowice może kryć złoto nazistów. Historycy nie zaprzeczają [ZDJĘCIA]

Grażyna Kuźnik, Tomasz Borówka
Znaleziono tam także bezcenne dzieła europejskiej sztuki
Znaleziono tam także bezcenne dzieła europejskiej sztuki National Archives
Czy w podziemiach kopalni Miechowice znajduje się ukryte złoto nazistów? Historycy tego nie wykluczają, a górnicy pomogą wyjaśnić zagadkę - pisze Grażyna Kuźnik

Prywatna kopalnia Siltech dociera powoli do miejsca, gdzie hitlerowcy pod wodzą Hansa Franka mieli ukryć wielką niewiadomą. Bardzo odpowiednia pora. Jeśli na dnie szybu w bytomskim lesie spoczywa 15 ton złota, jak przewidział sławny radiesteta Zbigniew Zbiegieni, to może miasto znajdzie wreszcie fundusze na ratunek dla walącego się Karbia?

Ale prokuratorzy z Instytutu Pamięci Narodowej, którzy prowadzą śledztwo w sprawie szybu, studzą emocje. Szukają jedynie śladów po zamordowanych jeńcach. Pocisków, części ubrań, kości.

- A gdyby znaleziono złoto, to i tak nie dostanie go gmina. Będzie należeć do Skarbu Państwa - podkreśla prok. Dariusz Psiuch z katowickiego IPN.

Na dnie szybu może być wszystko i nic. Kopalnia Siltech odlicza dni do wydarcia mu jego tajemnicy. Coraz nam bliżej do chwili prawdy, legenda się skończy. Będzie żal?

Zapomniana lista
Jestem bytomianką, więc o szybie słyszałam od zawsze. Pisałam o nim jeszcze w śląskim tygodniku "Tak i Nie". Bez echa pozostawała informacja o znalezieniu listy jeńców i robotników przymusowych, pracujących na terenie kopalni Miechowice w czasie wojny. Chociaż krążyły wieści, że jeńcy zginęli podczas dziwnych robót w szybie, władze nie wyjaśniły, czy osoby z listy żyją. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce uznała, że nie ma dowodów na dokonanie tutaj egzekucji. Nikogo z listy nie próbowano odnaleźć.

- Problem w tym, że byli to cudzoziemcy - dodaje prok. Dariusz Psiuch. - Niektóre rosyjskie nazwiska zapisane są po niemiecku, co je bardzo zniekształca. Na liście znajdują się też Francuzi, Belgowie, Anglicy. Nie ma jednak żadnych dat urodzenia ani miejscowości. To uniemożliwiało poszukiwania. Tym bardziej, że wielu ówczesnych Rosjan nie miało wtedy dowodów tożsamości. Komisja zrezygnowała z poszukiwań.

Legenda szybu była jednak niezniszczalna. Miejscowi opowiadali, że nie chodzi tylko o masowe zabójstwo, ale o cel tej masakry. Robotnicy zginęli, gdy już wykonali swoją ostatnią robotę; w szybie na poziomie 370 metrów ukryli hitlerowskie skarby.

Co mogło być warte życia setek ludzi? Obrazy skradzione z Krakowa, w tym do dzisiaj nieodnaleziony "Portret młodzieńca" pędzla Rafaela Santi z Muzeum Czartoryskich? To najcenniejsze dzieło z polskich muzeów, które zaginęło podczas II wojny światowej? Sztaby złota? Części Bursztynowej Komnaty? Nowoczesne urządzenia, które Niemcy chcieli uchronić przed Armią Czerwoną? A może archiwum katowickiego gestapo, z pełną listą konfidentów? Te dokumenty przepadły bez śladu.

- Gdyby odnalazło się archiwum gestapo, byłaby to rewelacja - przyznaje prok. Psiuch. - Pojawia się jednak pytanie, czy akta, pisane atramentem, dotrwałyby do naszych czasów? Papier wymaga specjalnych warunków, a w kopalnianym szybie panuje wilgoć. Jeśli są tam jakieś pisane archiwa, to w fatalnym stanie.

Niemcy musieli się z tym liczyć. Ale sztabom złota żadna podziemna wilgoć przecież nie zaszkodzi.

Liczba magiczna
Zabrzański historyk Dariusz Walerjański szukał w szybie jeszcze czegoś innego. Badał, czy nie znajdują się tam judaica.

- Pracowałem w Śląskim Centrum Dziedzictwa Kulturowego w Katowicach, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Szybie Południowym. Szybko zorientowałem się, że judaiców tam nie znajdę. Ale zafascynowanie zagadką pozostało - opowiada Walerjański, który towarzyszy nam w wyprawie do szybu. Jego zdaniem, sprawa szybu powraca co siedem lat, a to liczba magiczna. - Kto wie - żartuje - może to znak, że naprawdę tam coś jest?

Popękany beton w lesie na pograniczu Zabrza i Bytomia nie zapowiada sensacji. Ale w szczelinę wystarczy rzucić kamień, żeby przekonać się, o jaką głębię chodzi. Kamień spada cztery sekundy. Inny krócej, zatrzymuje się na jakiejś przeszkodzie. To jasne, że bez fachowego sprzętu nikt się do czeluści nie dostanie. Śmiałków jednak nie brakuje. Im głośniej o szybie, tym większe niebezpieczeństwo, że jakaś wyprawa amatorów zakończy się fatalnie. Podobno Niemcy dokładnie zaminowali skrytkę w szybie.

Skąd właściwie wzięła się plotka o ukrytym skarbie?
- Hans Frank i jego specjalny pociąg naprawdę zatrzymali się zimą 1945 roku w Katowicach. W wagonach były zrabowane dzieła sztuki - opowiada historyk prof. Ryszard Kaczmarek. - Czy któreś z nich schowano w okolicy, nie wiemy. Nie wiadomo też, co właściwie wywoził Frank. Kopalnie węgla Górnego Śląska jako magazyny na takie zdobycze nie były wykorzystywane, ale na przykład kopalnie soli w Austrii czy w południowych Niemczech już tak.

Podobno po wojnie świadkowie opowiadali, że pewnej nocy przed sylwestrem 1945 roku do Szybu Południowego podjeżdżały ciężarówki ze stacji kolejowej w pobliskich Biskupicach. W pośpiechu do środka spuszczano duży ładunek. Pomieszczenia magazynów były już gotowe, wykonali je wcześniej jeńcy, którzy zapłacili za to życiem.

- Jestem bardzo ciekawy, co naprawdę znajduje się w Szybie Południowym - mówi prof. Kaczmarek. - Gdyby okazało się, że coś przetrwało, byłaby to bomba na skalę światową. Takie znaleziska są obecnie niesłychanie rzadkie. Ale jestem sceptyczny. Tyle już było podobnych sygnałów, choćby ostatni o rzekomym odnalezieniu Bursztynowej Komnaty, które skończyły się rozczarowaniem.

Krążyły plotki, że władze PRL wcale nie chciały odkryć tajemnicy szybu. Bo mogły tam spoczywać dokumenty gestapo z listą konfidentów. A wielu z tych zdrajców robiło potem kariery polityczne w regionie. Jeśli władza nawet wiedziała o czyjejś zdradzie, to mogła tę wiedzę wykorzystać na różny sposób. Publiczne ujawnienie brudów politrukom nie było na rękę.

Daje do myślenia
Poszukiwaczy skarbów najbardziej rozpala pogłoska, że w szybie ukryte jest złoto. Tak stwierdził Zbigniew Zbiegieni, nestor polskiej radiestezji, poproszony o badania terenu przez "Życie Bytomskie". To on uznał, że w Szybie Południowym jest ukryte złoto, 15 ton w sztabkach. Sam był bardzo zaskoczony tym odkryciem, bo nie spodziewał się takich wyników. Wcześniej nikt nie mówił o złocie w szybie. Raczej o obrazach z Wawelu.

Niezwykłą wersję potwierdza opowieść jednego z przedwojennych górników, która krąży wśród poszukiwaczy skarbów. Podobno zimą 1945 roku skierowano go do rozładowania pociągu, stojącego na rampie kolejowej kopalni Miechowice. Ściągał z wagonów ciężkie skrzynie, kiedy pociąg ostrzelały radzieckie samoloty. Ładunek się posypał, w skrzyniach było złoto. Czy były to zaginione depozyty banków górnośląskich?

Przez lata nikomu nie udawało się zbadać wnętrza Szybu Południowego, nawet dla 15 ton złota i bajecznych skarbów. Zdecydowała się na to dopiero prywatna kopalnia Siltech, która poszukuje nowych złoży węgla. Szyb ma głębokość około 370 metrów, jest więc średni. Kopalnia może do niego dotrzeć z poziomu 248 i 380 metrów.

- Daje do myślenia, dlaczego właśnie ten szyb zamknięto, chociaż inne, podobne taki los nie spotkał - zastanawia się Jan Chojnacki, prezes Siltechu. - Nie było przekonujących powodów do jego likwidacji, a więc może w legendach jest ziarnko prawdy. Bo dlaczego niby nagle zamyka się trudno dostępny, ukryty w lesie szyb, który mógł jeszcze działać? Skądś przecież wzięły się pogłoski o ładunku na stacji w Biskupicach.

Siltech posuwa się do przodu w kierunku szybu bardzo ostrożnie; to jest stare wyrobisko, pełne niespodzianek. Mogą znaleźć się miny, zbiorniki wody. Górnicy czują na plecach niecierpliwy oddech historyków, dziennikarzy, prokuratorów z IPN nadzorujących prace, gminnych władz, poszukiwaczy skarbów i mieszkańców, z których każdy ma własną wizję rozwiązania zagadki. Ale życie im milsze.

Do dna szybu jest już kilkaset metrów. Za kilka tygodni przeżyjemy wielkie rozczarowanie albo szok stulecia.

Skarby ukryte pod ziemią

Gdy w 1945 r. hitlerowskie Niemcy chyliły się ku upadkowi, przystąpiono do ukrywania ich zasobów bankowych i dzieł sztuki.

W rezultacie pod ziemię trafiły nieprawdopodobnej wręcz wartości skarby. Najsłynniejszy z nich - dużą część rezerwy złota i walut Banku Rzeszy - zdeponowano pod ziemią, w korytarzach kopalni Kaiseroda w Merkers. Żołnierze amerykańscy odnaleźli tam banknoty o łącznej wartości 2,7 mld reichsmarek, 2 mln dolarów, 98 tys. franków szwajcarskich, 110 tys. funtów szterlingów i 4 mln koron norweskich oraz mniejsze sumy innych walut. W kopalnianych sztolniach odnaleziono 250 ton złota III Rzeszy: 8527 sztab i ponad 7000 worków monet o łącznej wartości 258 490 tys. dolarów.

Wartość całego ukrytego skarbu oszacowano na około 315 mln dolarów. Poza tym znaleziono bezcenny depozyt dzieł sztuki: obrazy Rembrandta i Tycjana, Van Dycka i Rafaela, Duerera i Renoira, a także sławną figurkę Nefretete. Po odkryciu z Kaiseroda nastąpiły niebawem dalsze. W innych kopalniach znajdowały się np. archiwa wojskowe i dokumenty patentowe.

Na widok bajecznych skarbów odkrytych w Merkers generał Bradley powiedział do generała Pattona: "Gdyby to były dawne, korsarskie czasy, kiedy żołnierze zatrzymywali łup, byłbyś najbogatszym człowiekiem w świecie". Bradley nie zdawał sobie sprawy z tego, że niejeden amerykański żołnierz wykorzysta okazję i już w najbliższej przyszłości zachowa się dokładnie jak za "dawnych, korsarskich czasów". Pierwsza ciężarówka wypełniona skarbami rozpłynęła się w powietrzu jeszcze w drodze do Frankfurtu. Podobnie postępowali Sowieci. Losy części skarbów III Rzeszy do dziś stanowią tajemnicę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto