- Jeśli mężczyzna nie zastosuje się do wezwania, będziemy zmuszeni do komisyjnego otwarcia chaty – mówi Grzegorz Pietruńko, szef Nadleśnictwa Lądek-Zdrój. Twierdzi on, że obiekt stoi w tym miejscu nielegalnie i nadleśnictwo zmuszone jest przedsięwziąć kroki i działać w granicach prawa. - Jest to samowola budowlana, do której nikt poza człowiekiem, który ją wiele lat temu postawił, nie ma wstępu, nawet nadleśniczy – mówi Grzegorz Pietruńko.
Według niego obiekt stwarza wiele zagrożeń dla lasu stojąc w trudno dostępnej dla wszelkich służb lokalizacji. - W środku znajdują się piec, paliwo, agregaty prądotwórcze, a ewentualny dostęp straży pożarnej możliwy jest tylko z powietrza – mówi nadleśniczy. Decyzję Nadleśnictwa Lądek-Zdrój argumentuje: - To my jesteśmy odpowiedzialni za ten teren. Dla realizacji interesu jednej osoby nie możemy poświęcać idei ochrony lasu – tłumaczy.
Nadleśnictwo wciąż czeka na odpowiedź użytkownika chaty. Jeśli do tego nie dojdzie, 20 września obiekt zostanie otwarty i przeszukany. Grzegorz Pietruńko zaznacza, że jest to jedyny obiekt, który ma zostać usunięty z lasu: - Wbrew plotkom chcę zaznaczyć, że inne chaty np. pod Śnieżnikiem wrosły w krajobraz i nie są niebezpieczne i nikt nie ma zamiaru ich usuwać.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?