Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS stanął nad przepaścią

Grzegorz Maliszewski
Co dalej z klubem przy ulicy Sportowej? Według prokuratury GKS ustawił aż 33 mecze wiosną 2004 roku i w całym sezonie 2004/2005
Co dalej z klubem przy ulicy Sportowej? Według prokuratury GKS ustawił aż 33 mecze wiosną 2004 roku i w całym sezonie 2004/2005 Dariusz Śmigielski
Klub z Bełchatowa bohaterem kolejnej afery korupcyjnej w polskiej piłce. Byli i obecni piłkarze z zarzutami prokuratorskimi. GKS grozi nawet degradacja. Czy sponsor się wycofa?

Choć minęło już kilka dni od ujawnienia afery korupcyjnej z udziałem byłych i obecnych piłkarzy GKS Bełchatów wydaje się, że to dopiero początek prawdziwego trzęsienia ziemi w bełchatowskim klubie.

Fakty wykryte przez śledczych wrocławskiej prokuratury i funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego są dla piłkarskiego Bełchatowa szokujące. 29 osób związanych w przeszłości lub obecnie z GKS Bełchatów usłyszało zarzuty w śledztwie dotyczącym korupcji w polskiej piłce. Według prokuratury klub z ulicy Sportowej ustawił aż 33 mecze wiosną 2004 roku i w całym sezonie 2004/2005. W efekcie piłkarze składając się na łapówki, m.in. dla sędziów, mogli praktycznie kupić awans do ekstraklasy, który wywalczyli w 2005 roku.

Na czarnej liście prokuratury znaleźli się byli zawodnicy, ówczesne gwiazdy klubu, Łukasz G. (dziś w Wiśle Kraków), Radosław M. (obecnie Widzew Łódź) czy Dariusz P. (obecnie Śląsk Wrocław). Do dzisiaj w bełchatowskim klubie grają także Łukasz S. i Jacek P. , którzy mają również postawione prokuratorskie zarzuty. Co gorsza, na kupowanie meczów godzili się też ówcześni trenerzy Mariusz K. i Marek P. Po ośmiu latach piłkarze i trenerzy usłyszeli zarzuty udzielania korzyści majątkowej.

- Zarzuty to efekt wieloletniej pracy. Według optymistycznej wersji akt oskarżenia może zostać sporządzony do końca czerwca. Niewykluczone jednak, że potrzeba będzie na to jeszcze kilku miesięcy. Jaki będzie zakres osobowy i przedmiotowy aktu oskarżenia, będzie wiadomo dopiero w chwili, kiedy zostanie on ostatecznie sporządzony - mówi Wiesław Bilski z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. - Nie można wykluczyć kolejnych zatrzymań - dodaje.

Klub dzień po ujawnieniu afery wydał specjalne oświadczenie, w którym wyraził "konsternację i oburzenie" w związku z korupcją, jakiej mieli dopuścić się byli i obecni zawodnicy. Klub zdecydowanie też odciął się od korupcji i ją potępił.
- Czekamy na wyjaśnienia zawodników w tej sprawie, ich nazwiska padły w kontekście tej afery, musimy mieć potrzebną wiedzę, aby podjąć decyzję co do ich dalszej przyszłości w klubie - mówi Michał Antczak, rzecznik prasowy PGE GKS Bełchatów.

Jest bardzo prawdopodobne, że zawodnicy zamieszani w korupcję będą musieli odejść z GKS.
- Nie wykluczamy pożegnania się z tymi piłkarzami, nie może być tak, aby na tym cierpiał wizerunek klubu. Dopóki nie ma wyroku sądowego, to proceduralnie nie ma możliwości rozwiązania kontraktu. Jest jeszcze możliwość odsunięcia od kadry lub rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Najpierw chcemy poznać wagę zarzutów. Chcemy porozmawiać z zawodnikami - mówi Michał Antczak.

Niestety, wszystko na to wskazuje, że skutki afery korupcyjnej dla klubu mogą być druzgocące. Sprawą kupowania meczów przez GKS już zajął się wydział dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej, który rozpoczął współpracę z prokuraturą. W najbardziej optymistycznym wariancie może skończyć się tylko na karze finansowej i odjęciu punktów na starcie kolejnego sezonu.

Jednak nie można wykluczyć, także "czarnego scenariusza" - degradacji klubu do niższej klasy rozgrywkowej. Co prawda PZPN w maju 2008 roku podjął uchwałę w sprawie zwalczania korupcji w piłce nożnej, która mówi w pkt. 21, że od 1 lipca 2009 roku kluby nie będą degradowane do niższych lig za czyny sprzed 30 czerwca 2005 roku. W tym samym jednak punkcie można przeczytać, że: "kary degradacji wymierzane będą w przypadku wystąpienia zjawiska korupcji jako czynu ciągłego. Oceny tej dokonywać będzie Wydział Dyscypliny rozpatrując poszczególne indywidualne sprawy (...)".

Jeśli zarzuty prokuratury potwierdzą się, to o czynie ciągłym w przypadku GKS, którego piłkarze w ciągu półtora roku mieli kupić 33 mecze, będzie można z pewnością mówić i taką ewentualność wydział dyscypliny PZPN również rozpatrzy.

Można odnieść wrażenie, że afera korupcyjna w GKS uderzyła w najgorszym z możliwych momentów. Klub utrzymał się w lidze i rozpoczął negocjacje z Polską Grupą Energetyczną w sprawie nowej umowy sponsorskiej. Obecna, dzięki której GKS w ciągu trzech lat otrzyma od energetycznego potentata 18 mln zł, wygasa już za rok. Ostatnia rata pieniędzy 4 mln zł ma zostać przelana na najbliższy sezon. GKS liczył na przedłużenie umowy. W klubie zdają sobie jednak sprawę, że PGE nie może sobie pozwolić na uszczerbek wizerunkowy.
- Taka historia na pewno nie pomoże w dalszych negocjacjach. Czekamy na decyzje PGE - mówi Michał Antczak. - Liczymy na wyrozumiałość sponsora, minęło wiele lat od tamtego zdarzenia, teraz klub jest czysty i liczymy, że będziemy mogli dalej współpracować - dodaje.

Polska Grupa Energetyczna póki co, nie chce komentować całej sprawy.
- Czekamy na oficjalne stanowisko i wyjaśnienia zarządu klubu - mówi Łukasz Witkowski, rzecznik prasowy PGE.

W całą sytuację trudno uwierzyć też sympatykom GKS, którzy kibicują bełchatowskiemu klubowi od lat. Jednak dla piłkarzy nie mają litości.
- Czuję się oszukany. Chciałbym, aby teraz jeden z drugim spojrzeli nam kibicom w twarz. Spośród tych wszystkich kopaczy najbardziej żal mi Łukasza (bramkarz Łukasz S., wychowanek klubu - przyp. red.), który miał wtedy 20 lat i we wspomnianych meczach ligowych zagrał zaledwie 11 minut - mówi Łukasz, kibic GKS-u.

Janusz Paduch, dziś radny miejski Platformy Obywatelskiej i kierownik ośrodka Góra Kamieńsk, który był prezesem GKS Bełchatów od czerwca 2004 roku do października 2005 roku, czyli w czasie kiedy piłkarze mieli handlować meczami, doniesieniami jest zszokowany. Jak przyznaje, o niczym nie wiedział.
- Czuję się, jakby mi ktoś za przeproszeniem w "mordę strzelił". Kładliśmy piłkarzom do głowy, że ma być wszystko czysto i sportowo. Zawodnikom nie brakowało ptasiego mleka, pieniądze były, premie i wypłaty były wypłacane w terminie. Kiedy o tym usłyszałem, ręce mi opadły - mówi Janusz Paduch.

Jak dodaje, podejrzewał, że piłkarze mogli grać w zakładach bukmacherskich. Jednak, jak mówi, nikogo za rękę nie złapał.
- Jakie ja miałem możliwości? Nie byłem w stanie upilnować piłkarzy. Czegoś takiego po nich się nie spodziewałem. Bardzo źle się z tym czuję - mówi zdenerwowany były prezes.

Jak się dowiedzieliśmy, Wydział Dyscypliny PZPN decyzję w sprawie PGE GKS podejmie najwcześniej we wrześniu, czyli już w trakcie rozgrywek ligowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto