Kopalnia Zofiówka w Jastrzębiu: jest szansa na uratowanie górników
Dzisiaj, 11 maja, rozpoczęła się siódma doba akcji ratowniczej w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Nadal nie udało się znaleźć trzech uwięzionych 900 metrów pod ziemią górników. Aktualnie najważniejszym punktem działań jest wypompowywanie wody z rozlewiska, w pobliżu którego mogą znajdować się poszukiwani, a także dostarczanie pożywienia przez odwiert technologiczny, prowadzący do odciętego chodnika.
Czytaj więcej:
Akcja ratunkowa w kopalni Zofiówka: Udany odwiert! Ratownicy podają telefon i żywność. Poszukiwania 3 górników trwają
Tymczasem przed kopalnią Zofiówka spotkaliśmy wiceprezesa Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, Andrzeja Kleszcza. Udało nam się z nim porozmawiać. Jak mówi, pracuje w branży od 38 lat i nie pamięta, by ostatnio miała miejsce tak skomplikowana akcja ratownicza w całym polskim górnictwie.
Zobacz wideo:
- Ratownicy pracują w ekstremalnie trudnych warunkach - mówi wiceprezes Andrzej Kleszcz. - Ciasne przestrzenie, wysokie stężenie metanu, wysoka temperatura, teraz także przeszkoda w postaci zbiornika wodnego. Oprócz tego, ratownicy walczą z czasem, ta akcja trwa bardzo długo - podkreśla.
Wiceprezes Kleszcz mówi, że kiedy ratownikom udaje się już odnaleźć zaginionych ludzi, ewakuacja kończy się zazwyczaj po kilku godzinach i przechodzi na następny etap, który jest nieco spokojniejszy. Tutaj wciąż nie wiadomo, gdzie dokładnie znajdują się uwięzieni górnicy, a to już zmienia postać rzeczy.
- Akcja prowadzona w celu odnalezienia ludzi rządzi się całkiem innymi zasadami. Ratownicy narażają się, działają w pełnym zagrożeniu, ale są zdeterminowani, by odnaleźć tych zaginionych trzech górników, uwolnić ich i oddać rodzinom - mówił Andrzej Kleszcz.
Wiceprezes podkreśla, że ratownicy idą po żywych, a pod ziemią pojawiają się przesłanki, które pozwalają myśleć, że górnicy mają tam szanse na przeżycie. - Mogą mieć dostęp do powietrza, mają dostęp do wody. Akcja trwa siódmą dobę, ale znamy w historii polskiego górnictwa przypadki, że znaleziono górnika nawet po siedmiu dniach i żył: jak akcja po tąpnięciu na kopalni Pstrowski przed kilkudziesięciu laty, czy akcja na kopalni Halemba - przypominał Kleszcz.
Ratownicy pracują w pełnym skupieniu i nie chcą dzielić się szczegółami dotyczącymi akcji. Jak mówi wiceprezes Andrzej Kleszcz, to normalna sytuacja, bo ratownicy mają na uwadze także rodziny zarówno uwięzionych górników, jak i swoje własne. - Po co się chwalić: przeczyta to później w gazecie żona, albo zobaczy w telewizji i będzie się denerwować, nie spać po nocach - mówi.
Ekipy ratownicze pracują pod ziemią nawet po 18 godzin. Ich czas pracy nie jest bowiem w takich sytuacjach normowany żadnymi przepisami. - Kodeks pracy dopuszcza nawet, że te normy nie są przestrzegane. W CSRG ratownicy pracują w systemie trzyzmianowym, po 12 godzin. Teoretycznie powinni mieć 24 godziny przerwy, a praktycznie tego czasu jest zdecydowanie mniej, bo pracują po 18 czy nawet więcej godzin - mówi Kleszcz. - Zanim taki ratownik zajedzie z powrotem do Bytomia, zdąży jedynie przebrać się w domu, wykąpać i musi wracać do akcji. Ten czas odpoczynku jest więc ograniczony - dodaje.
Przypomnijmy: akcja ratownicza w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju trwa nieprzerwanie od soboty, kiedy doszło do wstrząsu. Wówczas pod ziemią znalazło się 7 górników. Dwóch z nich udało się uratować, dwóch kolejnych - niestety - zginęło pod skałami. 900 metrów pod powierzchnią wciąż jest trzech górników. Nie wiadomo dokładnie, gdzie się znajdują.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?