A jednak! Męska sztafeta zdobyła złoty medal halowych mistrzostw świata. A jej członkiem jest pochodzący z Kłodzka Łukasz Krawczuk. Nasz zawodnik biegł na trzeciej zmianie. - Solidna, spokojna firma. Pracowity. Dużo analizuje. Może czasem za dużo. Nieraz powinien pójść bardziej na żywca - tak w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej scharakteryzował go trener Lisowski.
Kiedy na ostatniej zmianie pałeczkę przejmował Krzewina, miał kilka metrów straty do Amerykanina. Wydawało się, że jego główne zadanie to obrona drugiego miejsca, bo za plecami miał Belga i szalejącego reprezentanta Trynidadu i Tobago. Lecz Polak na 100 m przed końcem zaatakował i nagle zaczął zbliżać się do Vernona Norwooda, którego rekord życiowy na 400 m jest dla wszystkich naszych reprezentantów nieosiągalny - 44.44. Te cyferki w sztafecie nie mają jednak żadnego znaczenia, co udowodnił Krzewina mijając reprezentanta USA na ostatnich 30-40 metrach. Tuż za metą biało-czerowni nie mogli uwierzyć w to, co się stało. Zalewski złapał się za głowę i patrzył gdzieś przed siebie, lecz zegar nie kłamał: 3:01.77 czyli nowy, halowy rekord świata. Polacy tym samym zostali pierwszą sztafetą, która pod dachem złamała barierę trzech minut i dwóch sekund. Za tym sukcesem stoi oczywiście Józef Lisowski, który od lat opiekuje się naszą męską sztafetą 4x400 m. Srebro dla Amerykanów (3:01.97), brąz zgarnęli Belgowie, w których składzie było trzech braci Borlee (3:02.51).
- Że jest rekord świata zorientowałem się dopiero po chwili, gdy ktoś z boku krzyknął. Pierwsza myśl - kosmos. Później mój były zawodnik Piotr Haczek pokazał mi film, na którym nagrano Marcina Lewandowskiego czekającego na dekorację i oglądającego ten bieg. Te jego miny! Stał i łapał się z takim niedowierzaniem za głowę. Myślę, że to najlepiej oddaje, jak reagowaliśmy - wyjaśnia trener Lisowski. W takich biegach na stoper się nie patrzy. Gdy nasi wpadli na metę najpierw była radość ze zwycięstwa, a dopiero po chwili Łukasz Krawczuk wrzasnął: „Rekord świata!” - W takich momentach stoper przestaje działać. Zresztą dałem go mojemu przyjacielowi trenerowi Zbigniewowi Królowi, a ten go tak poprzestawiał, że nawet międzyczasów nie zmierzył. Jak zwykle mnie tak zrobił! - śmieje się szkoleniowiec.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?