Sobotnia walka Mateusza Gamrota była jego trzecią w oktagonie UFC, jednak pierwszą, która odbywała się w ramach tzw. karty głównej, czyli najatrakcyjniejszych pojedynków wieczoru. Po przegranej w debiucie z Guramem Kutateladze po niejednogłośnej decyzji sędziów i zwycięstwie przez nokaut (pierwszy w karierze) ze Scotem Holtzmanem, Polak stanął do najtrudniejszej walki w swojej karierze.
Jego rywal Jeremy Stephens określany jest jako "król bonusów", czyli zawodnik, który często zdobywa dodatkowe premie pieniężne za nokauty, poddania i walki wieczoru. Tym razem nie miał jednak za wiele do powiedzenia, bo już od pierwszych chwil walki to Gamrot dominował. Polak szybko przewrócił Amerykanina i doprowadził do jego poddania, dzięki znakomitej dźwigni na łokieć.
– Całe życie ciężko trenuję i ścigam marzenia. Chcę zostać mistrzem. Nie wiem jeszcze kiedy – może za rok albo dwa lata. Dajcie mi następnego rywala. Krok po kroku. W dywizji lekkiej jest wielu twardych gości, ale jestem gotowy na każdego z TOP 15 - powiedział Mateusz Gamrot w wywiadzie po walce.
Dzięki fantastycznemu występowi Gamrot dostał premię od federacji w wysokości 50 tysięcy dolarów za poddanie wieczoru. Jak do tej pory Polak zdobywał takie bonusy w każdej walce, w której uczestniczył. Po porażce z Kutateladze otrzymał wraz z rywalem po 50 tysięcy dolarów za walkę wieczoru, a po walce z Holtzamen taką samą kwotę za nokaut wieczoru.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?