18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mija 7. rocznica śmierci Violetty Villas. Kim była? [ZDJĘCIA]

rsm
Uzależniona od alkoholu i narkotyków wariatka? Wyrodna matka i babcia? A może wielka gwiazda światowej sławy, z którą w Las Vegas śpiewał Frank Sinatra, a stroje specjalnie dla niej projektował Christian Dior? Jak zapamiętamy Violettę Villas?

Lewin Kłodzki. Małe miasteczko na Dolnym Śląsku, przy granicy z Czechami. Piąty grudnia 2011 roku, poniedziałek, późny wieczór. Elżbieta Budzyńska, która mieszka z Violettą Villas w domu tuż przy ruchliwej drodze do przejścia granicznego, wzywa karetkę. Villas źle się czuje. Bardzo źle. Pomoc dociera za późno. Lekarzom nie udaje się uratować gwiazdy, u której stóp przed laty leżały Las Vegas, Paryż, Chicago, Nowy Jork i cała Polska. Violetta Villas umiera. Ma 73 lata.

***
Liege. Belgia. Rok przed II wojną światową w rodzinie Cieślaków - polskich górników - przychodzi na świat Violetta. Ojciec nie chce się zgodzić, by córka nazywała się finezyjnie. W urzędzie w rubryce "imię i nazwisko" wpisuje swojskie "Czesława Cieślak".
Po wojnie, całą rodziną (z dwoma braćmi i siostrą Czesi), zamieszkają w Lewinie Kłodzkim koło Kudowy-Zdroju. Ojciec pracuje jako pogranicznik, potem - na kolei. Z zamiłowania muzyk samouk, gra w kolejowej orkiestrze. Pasją próbuje zarazić dzieci.

- Godzinami ćwiczyłam grę na skrzypcach. Gdy mi nie wychodziło, bił mnie smyczkiem po palcach - wspominała Villas w programie TVN "Uwaga". O ojcu nigdy nie mówiła dobrze. Oskarżała go m.in. o to, że gdy była dzieckiem, zmusił ją do małżeństwa. - Chciał, żebym była gospodynią domową z gromadką dzieci. Gdy miałam 17 lat, wydał mnie za mąż, za dużo starszego ode mnie mężczyznę. I nie pomagało, że się broniłam. Musiałam poślubić pogranicznika, pana Gospodarka - wspominała po latach.

Szybki ślub, narodziny syna Krzysztofa - Violettę dopadają macki sennego miasteczka. Nie tego chce. Chce śpiewać i śpiewem zawojować świat. Ucieka od męża (szybko biorą rozwód), od rodziny (rzadko ją odwiedza). Zabiera synka i wyjeżdża na drugi koniec Polski. Najpierw trafia do szkoły muzycznej w Szczecinie, potem we Wrocławiu, w końcu w Warszawie. Synka po dwóch tygodniach oddaje matce do Lewina. Liczy się kariera: czterooktawowa skala głosu daje wielkie warunki. No i to ciało... Nosi obcisłe bluzki, krótkie spódniczki - nie ma mężczyzny, który by się za nią nie obejrzał.

***
Jej głosem zachwyca się Władysław Szpilman, kompozytor, pianista, o którym Roman Polański nakręcił oscarowy film. Szpilman pisze dla niej piosenki. - "Masz szansę na podbicie świata" - mówił mi - wspominała artystka, która zmienia się z Czesławy Cieślak w Violettę Villas. Bo przecież jako "Cześka" świata nie podbije. - Na imię wzięłam sobie Violetta, bo tak wołali na mnie w Belgii, Villas - bo było w nim słowo "las", a ja się wychowałam koło lasu - opowiadała.

Jej kariera nabrała ekspresowego tempa. Villas fascynowała. Mężczyźni szaleli na jej punkcie. Kobiety płakały, gdy śpiewała "Do ciebie mamo". A śpiewała tak, że drżały szklanki na stole. Gazety rozpisywały się o niej: "głos ery atomowej".

Sukcesy na festiwalach w Sopocie i Opolu sprawiają, że ludzie ją kochają, choć krytyka nie szczędzi gorzkich słów. Koledzy i koleżanki z branży - pewnie z zazdrości - też. Szuka swojego miejsca za granicą, daleko od polskiego piekiełka. W szarzyźnie PRL-u się dusi. Wyjeżdża na koncerty do Szwajcarii, Niemiec i Francji. I podpisuje kontrakt na występy w Paryżu. - Pamiętam zachwyt Francuzów. I ich strach, gdy siedzieli na widowni, a ja śpiewałam swoje wysokie "c". A oni patrzyli to na mnie, to na wielki, kryształowy żyrandol, który wisiał nad ich głowami i drżał od siły mojego głosu - wspominała Villas ze śmiechem.

Rodzina, dziecko... - wszystko odchodzi w zapomnienie. Liczy się sława. Violetcie potrzebna do życia jak powietrze.

***
Po Paryżu przychodzi czas na Las Vegas. Gdy na jednej scenie konkuruje o względy publiczności z Barbrą Streisand - fani wybierają... Violettę. Młodziutkiej Polce świat wiruje w głowie z zachwytu.

- Byłam gwiazdą. Piękne suknie projektowane przez Diora, boa ze strusich piór. Świeże róże sprowadzali mi samolotem z Nowego Jorku. Na scenę wjeżdżałam białym jaguarem, miałam piękne futra, drogie klejnoty. A do tego wielki na 10 pięter neon z moim nazwiskiem przed wejściem do sali koncertowej. Śpiewałam w kilku językach: i arie operowe, i przeboje rewiowe. No i nie każdy może się pochwalić, że zaśpiewał w duecie z Frankiem Sinatrą. A ja mogę - gdy ponad 30 lat później opowiadała o tym dziennikarzowi "Super Expressu", oczy jej błyszczały, a głos drżał.

Miało być jeszcze piękniej. Hollywood uchyliło jej drzwi. Miała występować w amerykańskich superprodukcjach. Zainteresował się nią Paramount Pictures. Chciał podpisać umowę na 8 lat. Nie wyszło.

- Dostałam wiadomość z Polski, że mama jest chora. Musiałam do niej pojechać. To miała być krótka wizyta. Nie była. Gdy przekroczyłam granicę, nie miałam szansy szybkiego powrotu do Stanów. Komuniści chcieli ze mnie zrobić szpiega. Obiecywali góry pieniędzy. Miałam wyciągać od polityków i wojskowych tajemnice. Nie sprzedałam się, więc mnie zniszczyli: zakazali puszczać w radiu i telewizji, zabrali paszport. Moja kariera na Zachodzie runęła - wspominała ze łzami w oczach po tym, jak jej nazwisko pojawiło się na liście Wildsteina.

Inną wersję przedstawiają Iza Michalewicz i Jerzy Danilewicz w biografii artystki: "Nic przecież nie mam do ukrycia". W dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej odkryli, że Villas została, i to dobrowolnie, agentką komunistycznego wywiadu. Był rok 1968.

Jej oficer prowadzący, Zbigniew Dąbrowski, pisał w raporcie:

...powiedziała, że jeśli jej pomoc będzie użyteczna i nie będzie zagrażać jej bezpieczeństwu - to się zgadza. Wyjaśniłem jej, że chodzi o uzyskiwanie interesujących informacji od kontaktów towarzyskich i o rozpracowywanie ludzi, którzy nas interesują. Na kilku kolejnych spotkaniach omówiłem z nią problem konspiracji....

W dokumentach jest zachowane pisemne zobowiązanie Villas do współpracy zakończone stwierdzeniem: "aby zachować incognito mej osoby, wszelkie opracowania dla wymienionej służby będę podpisywać pseudonimem: Gabriella".

Liczyła,

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto