Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niech się w tobie stanie cud

Izabela A. KOLASIŃSKA, Agata SZCZEPANIAK-KAMIŃSKA
Halina, Maciej, Hanna, Tomasz... wszyscy mają za sobą historie malowane alkoholem, obżarstwem, seksem, hazardem, przemocą, bólem. Do Lichenia przyjechali przede wszystkim dziękować za nowe życie, ...

Halina, Maciej,
Hanna, Tomasz...
wszyscy mają za sobą
historie malowane
alkoholem,
obżarstwem,
seksem,
hazardem,
przemocą, bólem.
Do Lichenia przyjechali przede wszystkim
dziękować
za nowe życie,
za siłę, za wiarę.

W sali, w której odbywał się mityng Anonimowych Erotomanów, na stoliku - żółta kartka z napisem: ,,Przyjdź do nas. Niech się w tobie stanie cud’’. I stał się.

- Mam na imię Andrzej i jestem alkoholikiem... - Mam na imię Piotr i jestem erotomanem... - Mam na imię Danuta i jestem żarłokiem... – tysiące ludzi i tysiące opowieści o niszczących ciało i duszę uzależnieniach, o upadkach, upodleniu i drodze do odzyskania zagubionej godności i wolności. Na XII Ogólnopolskie Spotkania Trzeźwościowe w Licheniu przyjechali, żeby powiedzieć innym: nie jesteście sami, nas też to spotkało, z tego można wyjść, spróbujcie - jest nadzieja. Wierzą, że to Bóg, jakkolwiek Go pojmują, wyciągnął ich z bagna. Sami byli zbyt słabi. Przyjechali po wewnętrzny pokój, po siłę, po błogosławieństwo Licheńskiej Madonny. Mityngi pod gwiazdami i przy zapalonych świecach zakończyły się o świcie. A słowa wypowiedziane w mroku liczą się podwójnie. Słowa o potrzaskanym w kawałki życiu. Przez alkohol, narkotyki, hazard, seks.

Życie zamknięte w butelce

Andrzej: - Trzeźwieć zacząłem w więzieniu. Trafiłem tam za wypadek po pijanemu. Zginął człowiek. Siedziałem trzy lata. To w więzieniu spotkałem się z grupą AA. Trzeźwieję dla siebie. Jest mi to potrzebne. Ale jak przestałem pić, rozpadła mi się rodzina. Do Lichenia przyjeżdżam od czterech lat. Tu ładuję akumulatory na cały rok. Wiara pomaga mi wytrwać. Tego, co było wczoraj, już nie zmienię, ale moja trzeźwość niech będzie zadośćuczynieniem za tamto.

Zenek: - Byłem blacharzem samochodowym. Klienci przynosili alkohol, więc człowiek ciągnął. Zaczęły się niesnaski w domu. Wychodziłem, żeby się napić. Cztery lata temu przeżyłem szok. Żona wniosła o rozwód. To był ten moment. Przestałem pić. Ale moje małżeństwo i tak się rozpadło. Może paradoksalnie to zabrzmi, ale może to i lepiej?

Ania: - Na wszystkie problemy, z którymi nie umiałam sobie poradzić miałam jedno lekarstwo: alkohol. Pozawalałam wszystkie swoje sprawy. Umierałam fizycznie i umysłowo. Dopadł mnie strach. Zgłosiłam się do przychodni przeciwalkoholowej, ale to nie pomogło. Dopiero w AA mi się udało. Dziewięć lat już jestem trzeźwa. Rozwiodłam się, bo mąż też pił, ale nie chciał iść taką drogą jak ja. Jest trudno, ale już wiem, co robić. Zmieniam się. Najważniejsze, że nie jestem sama. Nie zamieniłabym najgorszego dnia trzeźwego na najlepszy z tamtych pijanych.

Zygmunt: - Życie zaczęło się dla mnie po czterdziestce. A byłem już bez nadziei. Straciłem bardzo dużo. Wiele z tego już nie da się odzyskać. Ale dziś cieszę się z tego, co mam. Wtedy zostałem sam jak kołek w płocie. Myślałem: ,,Co wy chcecie ode mnie? Przecież jestem dobry człowiek, tylko że piję’’. Picie to był mój jedyny cel. Dziś wiem, że oni mi pomogli. Ich twarda miłość była dla mnie bodźcem, żeby to rzucić. Mam tę samą żonę, mam stałą pracę, mam 9-letniego syna – owoc trzeźwej miłości i tysiące przyjaciół – trzeźwych. Na uczczenie tysięcznego dnia abstynencji rzuciłem palenie. Mam już cztery tysiące dni bez alkoholu i trzy tysiące bez papierosa. Mówię wam, z każdym uzależnieniem można sobie poradzić. Ale trzeba dobić do dna, żeby móc się podnieść. Dla mnie, alkoholika, nieważne jest wczoraj i jutro. Liczy się tylko dziś.

Droga przez piekło

Halina: - Jestem współuzależniona. Od roku jestem wolnym człowiekiem. Od roku, bo dopiero wtedy mój mąż, z którym jestem pięć lat po rozwodzie, wyprowadził się z domu. Jestem wolna, spokojna, radosna, mimo że straszliwie obolała. Mam cztery córki, z których trzy kończą już studia. Często nie miałyśmy co jeść, jadłyśmy ziemniaki z gzikiem, ale na studia musiało starczyć. Gdyby nie mój mąż, który pił, bił i gwałcił, dziś miałabym jeszcze jedno dziecko. Pamiętam ten dzień jak dziś. Siedziałam z córeczką na podwórku przed domem. Byłam wtedy w ciąży. Nagle od tyłu podszedł do mnie mój mąż i... osikał mi plecy. Poraziło mnie, że tak mnie upokorzył. Poroniłam. To jest straszny człowiek, który zniszczył nam życie. Te razy, które od niego dostałam przez ponad 20 lat małżeństwa, odczuwam do dziś. Nasze dzieci spały w ubraniach. Bo prawie zawsze jak on wracał do domu, musiałyśmy uciekać. Pamiętam, jak któregoś dnia omal mnie nie zabił. To była noc. Obudziłam dziewczynki, najmniejszą córeczkę włożyłam jeszcze śpiącą, taką rumianą, rozpaloną do wózeczka i, tak jak stałyśmy, wyszłyśmy z domu. W środku nocy. Nie wiedziałam dokąd pójść, ale wiedziałam już, że nie chcę zostać ani chwili w tym piekle. Niestety, wróciłam. Zawsze wracałam aż do momentu, kiedy postanowiłam się rozwieść. I zrobiłam TO! Pięć lat temu. Walczyłam o każdą chwilę spokoju, o mieszkanie, o siebie, o dziewczynki. Na nogi pomogli mi stanąć moi przyjaciele i mój brat. Dziś jestem obolała, ale szczęśliwa. Mam spokój. Nikt nie krzyczy, nie bije. Kocham życie.

Tylko się nażreć

Hanna: - Jestem żarłokiem. Kiedy miałam 20 lat ważyłam 58 kg. Teraz ważę ponad 100, ale nie mam 20 lat, a od tego czasu bardzo wiele się w moim życiu wydarzyło. Straciłam dziecko, odszedł mąż, zdradziła mnie najlepsza przyjaciółka, którą przyłapałam z moim przyjacielem w moim łóżku. Zaczęłam jeść. Słodycze, bo cukier szybko przenikał do krwi i przynosił natychmiastowe odprężenie. Jadłam kilogramy słodyczy dziennie. Oto mój jadłospis: rano czekolada z orzechami, ciastka, pięć, a nawet siedem pączków, kawa. Drugie śniadanie: drożdżówki, ciasta, pączki. Obiad: makaron z czymś słodkim i wypasiony deser. Podwieczorek lody w gigantycznych ilościach. Kolacja skromniejsza - jaja na twardo, jakieś jabłko, chleb z czymś słodkim. Tak było przez lata! Rosłam wszerz i wzdłuż. Z rozmiaru 40 przeskoczyłam do 56. Kiedy przyszło opamiętanie? Dokładnie rok temu. Kiedy okazało się, że ważę 126 kg i jestem coraz słabsza. Zaczęły mi wypadać włosy, łamały się paznokcie, zaczęła mi się łuszczyć skóra, bolało mnie całe ciało. Czułam, że umieram. Zaczęłam się leczyć. Dziś ważę 102 kg i nie jem słodyczy. Muszę schudnąć jeszcze 40, by znów założyć dżinsy, które uwielbiam.

Danuta: - Jestem alkoholiczką i żarłokiem. Kiedyś zapijałam wszystkie swoje problemy, potem je zajadałam. Zamieniłam tylko środek. Alkohol działa natychmiast, powoduje kaca i wyrzuty sumienia. Jedzenie jest o tyle bardziej podstępne, że jeść trzeba.

Basia: - Jestem żarłokiem i bulimiczką. Budzę się z jedną myślą: nażreć się. I zwymiotować. To jest tak silne, że zrobi się wszystko, żeby się najeść. Byłam jak czołg. Żarłam do bólu. Jeśli nie miałam jedzenia, to po prostu je kradłam.

W sidłach erotomanii

Maciej: - Jestem erotomanem. Na spotkanie w Licheniu przyjechałem z żoną, która wspiera mnie, by wyjść z tego nałogu. Jestem typem ,,ogladacza’’. Potrafię przesiedzieć przed komputerem z nagimi kobietami na monitorze nawet całą noc. Oglądam, patrzę, dotykam ekranu i onanizuję się. I tak godzinami, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Robiłem to dość dyskretnie. Komputer mam w tym samym pokoju, co sypialnia, w której śpi moja córeczka. I to, że onanizuję się, kiedy ona śpi, pewnego dnia mnie poraziło. Ale w pełni zdałem sobie sprawę z tego, że ze mną jest coś nie tak, kiedy przestałem pracować i komputera zacząłem używać tylko, by się podniecić. Teraz walczę z sobą i od pół roku ani razu nie włączyłem stron www.hotsex..., ani razu nie dotknąłem się. Zaglądam w siebie i widzę innego człowieka.
Adam - erotoman, który już się leczył. - Trafiłem do grupy AE i wstąpiłem na drogę celibatu. Przez pierwsze miesiące umierałem. Ja, Bóg seksu, bez seksu. Odnalazłem drogę do żony. Staramy się jakoś posklejać to, co przez lata niszczyłem. Nie wiem jak będzie, ale po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem, że jest mi bardzo dobrze z jedną partnerką – moją żoną i nie jest ważne, ile razy spotykamy się w łóżku, ale ważne jest przede wszystkim, jak się w nim spotykamy.

Adrenalina z kasyna

Grzegorz: - Grałem we wszystko, co jest możliwe i zawsze myślałem, że jestem lepszy od alkoholików z rynsztoka. Najlepiej czułem się w kasynie. Ruletka, black jack. Jeździłem na wyścigi konne na Służewcu. Adrenalina szła do góry. Potrafiłem przegrać wszystko i jeszcze się zapożyczyć. Jak wychodziłem z salonu czy wyścigów, czułem się jak szmata. Przegrałem firmę, samochody, wszystko. Chodzę na spotkania w Klubie Anonimowych Hazardzistów. Zakładały go cztery osoby. Dziś jest nas 45. Nie wszyscy wytrzymują, wykruszają się. Przychodzą nowi, młodzi uzależnieni od automatów i gry w kasynie. Od ośmiu lat nie zagrałem w nic, nawet w brydża. Może pomogła mi w tym Siła Wyższa, jakkolwiek ją rozumiemy? I rodzina, szczególnie żona i córka. Aha! I wróciłem do Kościoła. Jak syn marnotrawny. I jest mi z tym dobrze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto