Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb i kolejny dzień w pracy - felieton Damiana Bednarza

DAB
Byłem ostatnio na pogrzebie. Jakie są pogrzeby, każdy wie. Nie jest to nic przyjemnego. Okazuje się, że są „pogrzeby” i pogrzeby. Te, które z pełną odpowiedzialnością można nazwać prawdziwym pogrzebem, wyciskają łzy, a dookoła unosi się poczucie żalu, straty i wielkiego cierpienia. Kapłan i całe otoczenie w wyjątkowy sposób potrafi oddać hołd zmarłemu w taki sposób, że chwila ta zapada w pamięci na długo.

Niestety w tym kłodzkim pogrzebie trafiłem na farsę. I piszę to z pełną odpowiedzialnością. I nie tylko ja odniosłem takie wrażenie. Kiedy urna z prochami zmarłego trafiła na melexa, z głośników wybrzmiała „Barka”. A ja miałem wrażenie, że kolejnym utworem na tej playliście będzie „Ona tańczy dla mnie”.... Na szczęście nie było kolejnego utworu.

Cała ceremonia odbyła się w ogromnym pośpiechu, kapłan przyszedł, odprawił krótką modlitwę i złożył kondolencje, po czym kilkanaście metrów od grobu zdjął stułę. Ot, kolejny dzień w pracy. Prawie jak na taśmie w fabryce. I nie chodzi mi tutaj, żeby potępiać kościół czy kapłana. Jednak jak na pogrzebie nie płacze nikt, łącznie z żoną, to znak, że coś poszło nie tak. Może za bardzo przywykłem do wiejskich pogrzebów, gdzie wszystko wygląda bardziej naturalnie, ksiądz potrafi powiedzieć coś więcej o zmarłym, niż jego imię. A może po prostu za dużo wymagam?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto