Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prof. Maciej Grochowski. "Dlaczego Polacy tak przeklinają?" - 24.02.06

Sławomir Sowa
Rozmowa z prof. Maciejem Grochowskim, dyrektorem Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu w Toruniu - Wiele lat obserwował pan przekleństwa w Polsce, później je badał, w końcu napisał „Słownik przekleństw i ...

Rozmowa z prof. Maciejem Grochowskim, dyrektorem Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu w Toruniu
- Wiele lat obserwował pan przekleństwa w Polsce, później je badał, w końcu napisał „Słownik przekleństw i wulgaryzmów”. Czy po tylu latach wie pan już, dlaczego Polacy tak przeklinają?
– Główny problem jest związany z ubóstwem słownikowym i tym, że mało się czyta. Stan czytelnictwa literatury pięknej czy naukowej jest bardzo niski, co automatycznie powoduje, że słownictwo jest ubogie i sięga się po to, które funkcjonuje w żywej mowie. Druga rzecz to wyrażanie pewnych emocji i potrzeba wyładowania się. Towarzyszy temu niska świadomość tego, co i kiedy można. Rzecz nie polega na znajomości przekleństw. Ci, którzy przekleństw używają rzadko, doskonale je przecież znają.
- Mówi pan o ubóstwie językowym, ale przekleństw używają także ludzie wykształceni, których trudno posądzać o ubóstwo słownikowe...
– Może to świadczyć na przykład o inklinacjach do popisywania się. Ale z relatywnego punktu widzenia, nawet jeżeli jest to częste u osoby wykształconej, to jednak ktoś z marginesu społecznego nie potrafi powiedzieć nic poza przekleństwami. A to jest różnica.
- Czy pan też uważa, że przekleństw używa się coraz częściej?
– To raczej obiegowa opinia. Jak sobie przypomnę okres moich studiów, czterdzieści lat temu, to na przykład słowo „zajebisty” nie było wtedy znane. Następują więc zmiany i pewne słowa oraz związki frazeologiczne w danym okresie są bardziej modne. Ale częstotliwość – nie sądzę, żeby była większa teraz niż kiedyś. Dzisiaj częściej się mówi o walce z przekleństwami, bo walka w ogóle jest modna. Ale literatura wskazuje na to, że wulgaryzmy były znane i używane od początku dziejów polszczyzny.
- Czy to znaczy, że wyrazy uznawane dzisiaj za niecenzuralne i nie do zaakceptowania, za kilkadziesiąt lat mogą wejść do potocznego słownika?
– To wielce prawdopodobne. Jaki jest mechanizm, że coś wchodzi do obiegu? Po prostu coraz większa liczba osób powtarza określone ciągi i to się utrwala. Wystarczy porównanie ogólnych słowników języka polskiego w okresie 50 lat, na przykład słownika Doroszewskiego i słowników wydawanych po roku 2000. Słowa „pieprzyć” czy „cholera” uznawano kiedyś zdecydowanie za poniżej normy. Teraz to wyrażenia całkowicie potoczne. Poza tym jest cała klasa słów, które znaczą coś, co jest uważane za wulgarne poprzez swoje odniesienie do czynności fizjologicznych czy części ciała. Wszystko zależy od fantazji ludzkiej: czy ktoś kogoś przeleciał, wygrzmocił, czy wydmuchał.
- Mamy teraz Rok Języka Polskiego, więc jest to dobra okazja, żeby zadbać o wykorzenienie przekleństw i wulgaryzmów.
- Jak?
- Może zaostrzyć sankcje, jak proponują niektórzy?
– O, nie! Jedyny sposób to zmuszać ludzi do kształcenia się od najmłodszych lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Maciej Grochowski. "Dlaczego Polacy tak przeklinają?" - 24.02.06 - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto