Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słynna herbata, spokój Sznurka i Kazimierz Górski. Pogoń Duszniki-Zdrój to wyjątkowy klub

Damian Bednarz
Damian Bednarz
Duszniki-Zdrój to niewielkie uzdrowisko położone pomiędzy górami Bystrzyckimi a Orlickimi. Miasto słynie z dorocznego Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego i największego w Polsce Centrum Biathlonowego Duszniki Arena. Walory tego uzdrowiska podziwiali między innymi Fryderyk Chopin, król Jan Kazimierz czy „Trener Tysiąclecia” Kazimierz Górski, który doprowadził naszą reprezentację piłkarską do srebrnego medalu podczas mundialu w 1974 roku.

Pierwszy w Polsce stadion Kazimierza Górskiego

To właśnie z Kazimierzem Górskim związana jest miejscowa Pogoń Duszniki-Zdrój, klub piłkarski występujący obecnie w III grupie wałbrzyskiej A klasy. Piłkarze grający w żółto-czerwonych barwach swoje mecze rozgrywają na stadionie nazwanym na cześć wybitnego szkoleniowca. Na odsłonięciu pamiątkowej tablicy tuż przy murawie, pan Kazimierz pojawił się osobiście. Był to październik 2002 roku. I to właśnie Pogoń Duszniki-Zdrój, a nie jak powszechnie wiadomo Wisła Płock, jako pierwsza nazwała swój obiekt imieniem trenera. Co ciekawe, o tym fakcie nie pamięta nawet wielu miejscowych…

- Mam z wizytą pana Kazimierza wyjątkowe wspomnienie. Kiedy spotkaliśmy się w Dusznikach-Zdroju, podszedłem do niego i pokazałem mu zdjęcie, które zrobiła sobie z nim moja mama w Chicago. Wspólnie z bratem Januszem poprosiliśmy o pamiątkową fotografię, którą później pochwaliliśmy się naszej mamie. Była to fajna klamra, która spięła historię naszej rodziny – wspomina Marek Głuch, były piłkarz dusznickiej Pogoni.

Uroczystości nadania imienia uświetniła miejska impreza.

Lokalne gwiazdy

Jak w każdej drużynie, także i tutaj wspominane są lokalne gwiazdy, które swoją grą, a także pozaboiskowym trudem, włożyły wiele wysiłku w funkcjonowanie klubu. Najbardziej rozpoznawalnym jest Mirosław Sajewicz, który z Pogoni odszedł do wielkiego piłkarskiego świata. Wspólnie ze Zbigniewem Bońkiem i Józefem Młynarczykiem zdobywał mistrzostwo Polski w Widzewie Łódź, a także grał w europejskich pucharach. Po zakończeniu profesjonalnej kariery wrócił do rodzinnych Dusznik-Zdroju, gdzie był trenerem i wiernym kibicem „Pogonistów”. Nikomu nie odmawiał pomocy i zawsze służył radą. Starał się także nie opuszczać domowych meczów swojego ukochanego klubu. Zmarł kilka miesięcy przed upragnionym awansem do klasy okręgowej.

We współczesnej historii Pogoni zapisali się, chociażby Marek Niemczuk, Mieczysław Jakóbek i Grzegorz Staniszewski, którzy od dziecka wychowali wielu piłkarzy tej drużyny. Kibice dobrym słowem wspominają pracę Mariana Wołkowicza, który przez wiele lat był kierownikiem drużyny, czy Witolda Wiśniewskiego, dzięki którego zaangażowaniu, piłkarzom nie brakowało niczego. A każdy, kto rozegrał chociaż jeden trening w barwach Pogoni, wspomina „herbatkę pana Wicia”. Przygotowywana przez niego herbata z dużą ilością cytryny i cukru była hitem szatni. Dziś obaj panowie odpoczywają na zasłużonej emeryturze. Byli też piłkarze, których zagrania wpisały się do kanonu powiedzeń klubowych. Słynny „spokój Sznurka” zna każdy kibic i piłkarz tej drużyny. Mariusz „Sznurek” Czyżewski przez wiele lat był podporą ekipy, a dziś wspiera Pogoń z trybun.

-Na początku byłem środkowym pomocnikiem, później byłem środkowym obrońcą, a karierę skończyłem jako lewy obrońca. Mój czas w tym klubie wspominam bardzo pozytywnie – opowiada miejscowy „Sznurek”.

Jak mówią kibice, w działalność klubu zaangażowanych było tak dużo osób, że nie sposób ich wymieniać, żeby nikogo przypadkiem nie pominąć.

Wielopokoleniowa drużyna

Jak często bywa w klubach z niższych lig, zdarza się, że w jednej drużynie piłkarze grają z pokolenia na pokolenie. Marek Głuch wspomina, że miał przyjemność wystąpić nawet w jednym spotkaniu ze swoimi trzema braćmi.

-Miłość do klubu przekazał mi ojciec. Zawsze z rodziną chodziliśmy na mecze, ja i mój kuzyn Maciek przebieraliśmy się w koszulki Pogoni i staliśmy za bramkami, podając piłki – wspomina Sebastian Głuch, bratanek Marka. On także grał w barwach dusznickiej Pogoni. Występował w juniorach obok swojego kuzyna Maćka, a mniej więcej w tym samym czasie karierę w seniorach kończył Marek. Dziś piłkarskie tradycje rodziny Głuchów kontynuuje Jacek. W klubie często nazywany jest „atmosfericiem”, na cześć Sławomira Peszki i jego roli w reprezentacji Polski na mundialu w Rosji.

W jednej drużynie grali też między innymi bracia Wiśniewscy, Lewandowscy czy Drozdowscy, z którymi grał także ich kuzyn Emil Kania. Jednak nikogo, kto interesuje się niższymi ligami w Polsce, takie powiązania nie dziwią.

Jedna wielka rodzina

Najczęstszą odpowiedzą kibiców na pytanie, dlaczego kibicują Pogoni, jest fakt, że tu grają ich dzieci, wujkowie czy kuzyni. Sami piłkarze również chwalą atmosferę, która panuje w strukturach drużyny. I chyba musi być coś na rzeczy, skoro niektórzy z nich co tydzień dojeżdżają przeszło 50 kilometrów, żeby zagrać w niedzielne popołudnie. Rekordzistą jest zdecydowanie Tomasz Lewandowski, który studiuje i mieszka w Nysie. Kiedyś trenował biathlon, a dziś strzeże bramki.

- Ogólnie jestem związany z tym klubem od prawie pięciu lat, każdy z szatni jest dla mnie jak bratnia dusza, w dobrym towarzystwie miło się uprawia hobby, więc zjeżdżam co tydzień wspomóc drużynę- mówi.

Kolejnym przykładem może być Oskar Saczka. Do Pogoni trafił po poważnej kontuzji. Chciał odbudować się, żeby znów powrócić do gry w IV lidze. Dziś planuje już kolejny sezon w żółto-czerwonych barwach. - Na grę w Pogoni zdecydowałem się, ponieważ po kontuzji, jakiej doznałem, szukałem klubu z nieco niższego szczebla rozgrywkowego. Chciałem dojść do optymalnej kondycji fizycznej. Nie gram w Pogoni długo, ale mam już wiele przyjemnych wspomnień z nią związanych. Choćby mecz z Woliborzem i moje dwa trafienia, które nie tylko odblokowały mnie, ale i rozpoczęły passe wygranych drużyny w poprzedniej rundzie. Uważam, że na ten moment potencjał drużyny jest naprawdę duży. Nowy sezon zdecydowanie pokaże nowe perspektywy zarówno dla Pogoni, jak i dla mnie – mówi Oskar Saczka.

Pożegnanie legendy i nowi następcy

Ostatni mecz przed własną publicznością z LKS-em Bierkowice był zarazem pożegnaniem Roberta Popławskiego, który w bramce drużyny z Dusznik-Zdroju stał przez 22 lata. Jego koledzy pokonali rywala 3:0, a on sam w kilku sytuacjach przypomniał kibicom, dlaczego tak długo był ostoją formacji defensywnej. W 80. minucie tamtego spotkania zmienił go Piotr Lewandowski, a popularny „Bercik” otrzymał owację na stojąco od kibiców.

W klubie nie trzeba się jednak martwić o następców. - W strukturach Pogoni mamy w tej chwili cztery drużyny młodzieżowe i zespół seniorów. Grają zespoły orlików, młodzików, trampkarzy i juniorów starszych. Ogólnie mamy około 80 czynnych zawodników. Trzeba wspomnieć, że nasi trampkarze drugi rok z rzędu zdobyli mistrzostwo podokręgu – mówi Paweł Skok, prezes Pogoni Duszniki-Zdrój.

Jak zapowiada prezes Skok, klub mocno stawia na profesjonalizację. Od przyszłego sezonu w sztabie szkoleniowym będzie sześciu trenerów młodzieży, a szkółka piłkarska stara się o certyfikację. -Certyfikowane szkółki dostają wsparcie od Ministerstwa Sportu i Turystyki – mówi Paweł Skok.

Miniony sezon III grupy wałbrzyskiej A klasy Pogoń zakończyła na ósmym miejscu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto