Szok! Koronawirus szaleje, a wrocławianie imprezują w dyskotekach (ZOBACZ ZDJĘCIA)

- Nie boicie się zakażenia?
- Każdy już to miał – odpowiada młody człowiek, który stanął na końcu kolejki do dyskoteki Wall Street. - Ja się boję, że zapomnę co to jest impreza.
- A ja się boję depresji. To trwa już rok – dodaje dziewczyna, która stoi obok. - Kościoły są otwarte, niektóre sklepy też. Jaki to ma sens? Każdemu należy się radość, odpoczynek.

Właściciele wrocławskich klubów mają swoje sposoby

Wrocławskie kluby podniosły bunt dwa tygodnie temu. Wtedy dyskoteki zorganizowały pod pretekstem organizacji partyjnego zebrania „Strajku Przedsiębiorców”. Każdy, kto wchodził, musiał wypełnić deklarację przystąpienia do partii. Kilka dni temu właściciele obu klubów byli przesłuchiwani na policji. A postępowanie dotyczy przestępstwa spowodowania zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób.

Policja poszła, kolejka się wydłużała

W minioną sobotę nie było już żadnych forteli. Po prostu obie dyskoteki około 21.00 zostały otwarte. W ciągu kilkudziesięciu minut pojawiło się tam bardzo dużo młodych ludzi. Przyszedł też patrol policji. Spisali właścicieli, pouczyli, że to nielegalne.

I niedługo potem, pod obydwoma lokalami zrobiło się naprawdę tłoczno. Co chwilę to z jednego, to z drugiego klubu wychodziły jakieś rozbawione pary. A kolejka do wejścia robiła się coraz dłuższa. Czasem pomiędzy młodzieżą pojawiał się policyjny patrol. Przechodził i znikał, nikogo już nie legitymując.