W Kłodzkim Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji nie radzą sobie z zarządzaniem.

[mp]Andrzej Dąbrowski, dyrektor KCKSiR, postanowił wypocząć. Dlatego wziął wolne i wyjechał z żoną do Grecji. W placówce pozostawił swoich trzech wicedyrektorów: Mariana Półtoranosa, jego żonę Joannę Półtoranos i Bogusława Michnika. Okazało się jednak, że trzyosobowa kadra kierownicza nie jest w stanie zarządzać instytucją pod nieobecność szefa. Kierowaniem placówką zajęli się specjalnie oddelegowani do tego pracownicy: Aneta Macherzyńska, która w Centrum kieruje wydziałem imprez, oraz Leszek Rogalewski, specjalista od sportu. Nad całością czuwała natomiast Kinga Banaszak, szef organizacyjny Urzędu Miasta w Kłodzku, która do KCKSiR została specjalnie w tym celu oddelegowana.
Za dwa tygodnie dodatkowej pracy otrzymała 700 zł w ramach umowy-zlecenia.

- To jakiś totalny absurd, żeby zatrudniać ludzi w sytuacji, gdy jest trzech wicedyrektorów. To za co w końcu są oni odpowiedzialni i za co biorą pieniądze? - zastanawia się jeden z pracowników Centrum (nazwisko do wiadomości redakcji).

Polityka kadrowa w kłodzkim Centrum od dawna budzi kontrowersje

Jednak Andrzej Dąbrowski nie widzi w tym nic dziwnego. Jak twierdzi, trzech wicedyrektorów odpowiedzialnych jest wyłącznie za sprawy artystyczne, a nie za kierowanie instytucją. - Kinga Banaszak dobrze zarządza urzędem miasta i postanowiłem skorzystać z jej doświadczenia pod moją nieobecność - podkreśla dyrektor Dąbrowski. Dodaje, że właśnie w tym czasie miał kontrolę z Państwowej Inspekcji Pracy.

Polityka kadrowa w kłodzkim Centrum od dawna budzi kontrowersje. W instytucji, oprócz czterech dyrektorów, jest jeszcze kilku kierowników działów. W sumie zatrudnionych jest prawie sto osób. Żaden z krytyków tej sytuacji nie chce jednak oficjalnie wypowiadać swoich komentarzy.

Żaden z trzech zastępców nie może kierować, bo są od spraw artystycznych