Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W ziemiach Suwalszczyzny tkwi tablica Mendelejewa. O jej skarbach opowiada między innymi Jerzy Ząbkiewicz, pracownik górniczy

Anna Gryza - Aneszko
M. Raś
Na obszarze Suwalszczyzny znajdują się złoża żelaza, tytanu, wanadu, a nawet złota i srebra. Ich wartość szacowana jest na kilkadziesiąt bilionów złotych. - To szansa dla przyszłych pokoleń - podkreśla Jerzy Ząbkiewicz, górnik, ekonomista, prawnik mieszkający w Suwałkach.

Krajobrazy Suwalszczyzny zachwycają niezwykłą, polodowcową rzeźbą terenu, magicznymi jeziorami i głazowiskami. Region ten jest domem dla wielu cennych gatunków ptaków, ryb i dziko żyjących zwierząt. Różnorodność występujących tu gatunków roślin to także wielki, naturalny skarb. Jednak – oprócz zjawiskowej przyrody – region ten posiada też prawdziwe bogactwo ukryte głęboko pod powierzchnią ziemi. Wartość tutejszych złóż metali szacuje się na biliony złotych!

Problemy z kompasem

Pierwsze sygnały o tym, że w okolicach Suwałk mogą występować cenne zasoby minerałów, pojawiły się już w czasie wojny. Niemcy, którzy okupowali nasz kraj, zwrócili uwagę, że samoloty przemierzające przestrzeń powietrzną nad wsią Krzemianka, oddaloną od Suwałk o 13 km, doświadczają problemów z kompasem. Ich kompasy zaczynały wariować, a przyczyna tego zjawiska była wówczas nieznana.

Naukowcy próbowali zinterpretować tzw. suwalską anomalię magnetyczną. By wyjaśnić to zjawisko, na początku lat 60-tych XX wieku na Suwalszczyźnie wykonano pierwsze odwierty. 1 sierpnia 1962 roku geolog prof. Jerzy Znosko odkrył tam – w czasie badań – złoża żelaza, tytanu i wanadu. Po wstępnym oszacowaniu okazało się, że przekraczają one 100 mln ton.

Planowano budowę kopalni

– Bogactwo Suwalszczyzny to polski majątek wart kilkanaście bilionów złotych po stronie przychodowej – potwierdza dziś inż. Krzysztof Tytko ze Stowarzyszenia Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych. – Na stosunkowo małym obszarze w strukturze geologicznej zlokalizowane jest bardzo duże bogactwo, jeśli chodzi o rudy żelaza oraz rudy polimetaliczne, które zawierają bardzo dużo tytanu, wanadu, pierwiastków ziem rzadkich, a także różnych metali szlachetnych: złota i srebra – wylicza inż. Tytko.

Dokładniejsze badania potwierdziły, że złoża znajdują się na głębokości od 800 metrów do 2,3 km głębokości, a tylko żelaza jest 1,5 mld ton.

- To są złoża dobrze udokumentowane w kategorii C1 i C2. To takie kategorie, które nadają się do opracowania projektów wydobywczych – dodaje inż. Tytko. – Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku takie projekty były w zaawansowanej fazie. Powstał projekt techniczny wydobycia na złożach Krzemianka i Udryń. W Szurpiłach miała powstać kopalnia, gdzie wydobycie odbywałoby się metodą tradycyjną. Została już zbudowana nawet cała infrastruktura energetyczna i transportowa. Opracowano wiele projektów,nad którymi pracowało ponad 20 różnych instytutów, wydano wiele opinii, napisano wiele opracowań. Na ten cel państwo zaciągnęło pożyczkę w wysokości 750 milionów marek z banków niemieckich - dodaje.

Pieniądze z pożyczki były przeznaczone na badania, odwierty, a także rozbudowę Suwałk, w tym m.in. budowę osiedla na północy miasta. Miało ono powstać z myślą o górnikach, którzy pracowaliby w pobliskich kopalniach. To miała być całkiem nowa część miasta z mieszkaniami dla 30 tys. osób.

Nasz kraj planował spłacić pożyczkę w ciągu dekady, w 12 ratach. Dług miał być regulowany wydobywanym na Suwalszczyźnie wanadem i tytanem. Planowano zastosować metodę wydobywczą polegającą na wypłukiwaniu złóż wodą. Jednak zdawano sobie sprawę, że będzie to miało ogromny i nieodwracalny wpływ na duże obszary przyrodnicze. Suwalski Park Krajobrazowy zostałby zniszczony drogami, liniami wysokiego napięcia i rurociągami. Dlatego też w latach 80. XX wieku ostatecznie zrezygnowano z pomysłu utworzenia na Suwalszczyźnie kopalni.

Te zasoby nie przyniosą zysku

Z Bilansu Zasobów Kopalin i Wód Podziemnych w Polsce z 2002 roku, wydanego przez Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie, wynika, że zasoby złóż Krzemianka i Udryń zatwierdzono jako pozabilansowe, czyli takie, które nie przyniosą zysku. Jedną z głównych przyczyn jest głębokość na jakiej znajdują się złoża, a im głębiej się kopie, tym bardziej cena wydobycia wzrasta. Do tego dochodzą wysokie koszty i wymagająca obróbka tytanu.

W 2003 r. profesor Marek Nieć z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk w opracowaniu „Ocena geologiczno-gospodarcza złóż wanadonośnych rud tytanomagnetytowych masywu suwalskiego” napisał: „Analiza porównawcza złóż suwalskich z eksploatowanymi złożami tego typu na świecie wskazująca na możliwość dużej podaży surowców wanadu, tytanu i żelaza z płytko położonych złóż. Nie wskazuje też, by zagospodarowanie złóż tak głęboko położonych jak w masywie suwalskim mogło być przedmiotem zainteresowania w dającej się przewidywać przyszłości. Uznanie ich zatem nawet za pozabilansowe wydaje się oceną zbyt optymistyczną. Wymagania ochrony środowiska były dotychczas podstawowym argumentem przeciwko zagospodarowaniu złóż masywu suwalskiego, których ewentualna eksploatacja jest oceniana jako wybitnie konfliktowa. Należy je traktować jako interesujący obiekt geologiczny, nie posiadający znaczenia praktycznego”.

To szansa dla przyszłych pokoleń

Innego zdania jest Jerzy Ząbkiewicz, górnik ze Śląska, ekonomista i prawnik, mieszkający od lat w Suwałkach. Od ponad dwóch dekad dzieli się on swoją wiedzą z zakresu geologii i przekonuje, że warto sięgnąć po podziemne bogactwa Suwalszczyzny. Analizuje on współczesne możliwości wydobywania podziemnych bogactw tego regionu, bo – jak mówi – to szansa dla przyszłych pokoleń.

- Budowę kopalni w Szurpiłach zaplanowano bardzo szczegółowo. Posiadam jej projekt. Zawiera on wszystkie szczegóły – od podstawowych elementów, po informacje o lokalizacji złoża, jego zasobach i metodach eksploatacji – podkreśla Ząbkiewicz. – Mimo to opowiadam się przeciwko tej koncepcji. Budowa kopalni z poprzedniego wieku na nienaruszonym terenie prawdopodobnie zmieniłaby oblicze tej części Suwalszczyzny. Nie obyłoby się bez ingerencji w środowisko. Faktem jest, że ogromne środki zostały już w to zainwestowane. Na suwalskim złożu przeprowadzono niemal 200 odwiertów o długości dwóch kilometrów. To imponująca liczba, mając na uwadze również zaangażowane środki finansowe. Przyjmując, że jeden odwiert kosztuje około 50 milionów złotych, całkowity koszt 200 takich odwiertów wynosi blisko 10 miliardów złotych. Czy to wszystko poszło na marne? - pyta górnik.

Ząbkiewicz podkreśla, że wiedza zdobyta prawie 60 lat temu byłaby doskonałą podstawą, by te plany przenieść do obecnych możliwości górniczych. Bo – jak zauważa – suwalski skarb to ponad 370 mln ton żelaza, około 100 ton tytanu i około 14 ton wanadu. Do tego nikiel, chrom, gal, złoto.

– Mało kto bierze pod uwagę to, że suwalską rudę otacza piękna skała labradoryt, którą mogliby wykorzystywać kamieniarze – podpowiada Ząbkiewicz. – To rodzaj marmuru, kamień półszlachetny. Może znaleźć zastosowanie w biżuterii, jako dekoracja, część elewacji czy podłoża. Jednak najważniejszy dla nas jest tytan. To metal potrzebny do produkcji lotniczej, rakietowej, a wanad wykorzystywany jest w przemyśle wojennym. Mamy więc ogromny potencjał pod ziemią!

Uderzył tu meteoryt

Wiele osób się zastanawia, skąd w ogóle takie bogactwo znalazło się w gminie Jeleniewo, bo obecności tych surowców w sposób geologiczny nie można wyjaśnić.

- Intruzja suwalska – tak nazywane są nasze zasoby mineralne – mówi Ząbkiewicz. – Teoretycznie, według nauki, na tym terenie ta intruzja nie powinna się znaleźć. Ale jednak ją mamy. Według hipotez w te tereny uderzył meteoryt. Dowodem na to może być jej skośne umiejscowienie oraz bogaty skład w elementy, które można znaleźć na Księżycu. Jest duże prawdopodobieństwo, że w suwalskich złożach odnajdziemy także hel-3, jednak nikt nie robił badań w tym kierunku. Jakby się okazało, że w naszych złożach uwięziony jest hel-3, to zjechałby się tu cały świat. Ale póki co, to tylko moje gdybanie - zaznacza górnik.

Innowacyjne metody wydobycia

W dokumencie wydanym w grudniu 2018 roku przez Państwowy Instytut Geologiczny - Państwowy Instytut Badawczy „Bilans perspektywiczny zasobów surowcowych Polski”, mówiącym o złożach mogących w przyszłości stanowić zapas surowców krajowych, bogactwa z okolic Suwałk nie są w ogóle uwzględnione.

– W 2019 roku Państwowy Instytut Badawczy – Państwowy Instytut Geologiczny zrobił kolejną próbę i okazało się, że te kryteria bilansowości złóż na Suwalszczyźnie są na tyle interesujące, że można by przystąpić do ich eksploatacji - twierdzi inżynier Tytko.

Ząbkiewicz od wielu lat analizuje wszystkie możliwości wydobycia suwalskich złóż. Jak mówi, ma nawet przygotowany innowacyjny plan, jak mogłaby wyglądać kopalnia. Chciałby przy wspólnym projekcie usiąść z wieloma specjalistami: geologami, górnikami, ekonomistami, ekologami i w końcu kompleksowo omówić to zagadnienie.

Górnik – tak jak i wielu innych zwolenników powstania kopalni na Suwalszczyźnie – twierdzi, że złoża przyniosłyby niewyobrażalne korzyści dla regionu oraz całego kraju. A to, że znajdują się w pięknym przyrodniczo miejscu – na terenie Suwalskiego Parku Krajobrazowego – nie przeszkadza, bo w międzyczasie powstały innowacyjne metody wydobycia, które nie naruszałyby środowiska.

- Górnictwo idzie do przodu. Nowe technologie pozwalają na wydobycie złóż na różnych wysokościach i bez uszczerbku dla środowiska, a to w naszym przypadku kluczowe – podkreśla Ząbkiewicz. – Pracowałem przez osiem lat w kopalni węgla, pod ziemią. Na głębokości jednego kilometra jest 60 stopni Celsjusza. Kiedy złoża znajdują się na głębokości dwóch kilometrów, temperatura sięga ponad 80 stopni. To niewyobrażalny gorąc. Ale na Suwalszczyźnie mamy genialną sytuację geologiczną, bo nasze rudy ulokowane są w sąsiedztwie skał magmowych. Teoretycznie powinny u nas występować wysokie temperatury, ale tak nie jest - tłumaczy górnik. I dodaje, że taki naturalny prezent warto wykorzystać. – Dopytuję na całym świecie, dowiaduje się i według mojej wiedzy istnieje całkowicie nowy model wydobycia tych złóż, zupełnie odmienny od tradycyjnych, szybowych. To model bezszybowy, hybrydowy.

Zdaniem Ząbkiewicza do realizacji projektu można by wykorzystać porzuconą kopalnię żwiru w Suwałkach. Zakład górniczy powstałby w sąsiedztwie obecnej infrastruktury.

– Stamtąd tunelami można by dotrzeć do Krzemianki, a jednym korytarzem można by podłączyć się do Udryna – podpowiada. – Pracowałyby tu taśmociągi. Wszystko odbywałoby się pod ziemią. Są nowoczesne metody, warto się nad nimi pochylić. Ale to nie ja mam wybrać, tylko grupa specjalistów. Ja daję propozycje, założenia, które trzeba omówić - podkreśla górnik.

Inż. Krzysztof Tytko zauważa, że suwalskie złoża nie są udokumentowane w całości. Co oznacza, że są jeszcze więcej warte niż powszechnie się zakłada.

- Te złoża Suwalszczyzny zostały udokumentowane do głębokości 2300 metrów – mówi. – Znajduje się tam siatka wywierconych, długich otworów. Warto dodać, że podczas badań stwierdzono, że te zasoby sięgają nawet do głębokości 4,5 km w dół! Można więc powiedzieć, że dobrze udokumentowana jest połowa tych zasobów. Z dużą pewnością można twierdzić, że koncentracja tych surowców im głębiej, tym może być jeszcze większa. A to oznacza, że mamy pod ziemią nie kilka, a kilkadziesiąt bilionów złotych - tłumaczy.

O cennych złożach Suwalszczyzny znowu zrobiło się głośno za sprawą prowadzonych w marcu br. badań geofizycznych pola magnetycznego z wykorzystaniem helikoptera. Stanowią one element realizacji projektu badawczego SEMACRET – „Zrównoważone poszukiwanie złóż surowców krytycznych ze skał magmowych w UE: Wyznaczenie sposobu przejścia na zieloną energię.”
Projekt jest finansowany w ramach Programu Ramowego Unii Europejskiej Horyzont Europa. Badania wykonuje firma Supracon AG z Niemiec, przy współpracy z polską firmą Helipoland.

Kiedy Państwowy Instytut Geologiczny poinformował o tych badaniach, wielu mieszkańców Suwalszczyzny zaczęło się zastanawiać, w jakim celu są one prowadzone. Niektórzy zaczęli gdybać, że może to niemiecka firma będzie chciała sięgnąć po bogate złoża.

- Nasze działania mają na celu sprawdzenie, czy metoda badawcza, którą tutaj próbujemy, zadziała na tak głębokim złożu żelaza, jakie mamy w tym regionie – tłumaczy Olga Rosowiecka, główny specjalista z Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego. – Krzemianka i Udryn to złoża, których strop znajduje się na głębokości 800-850 metrów. Metoda, którą tutaj wykorzystujemy, jest metodą pasywną. Nie emitujemy żadnego sygnału, tylko mierzymy naturalne pole magnetyczne ziemi. Ponieważ mamy tutaj złoża żelaza, a jak wiadomo pole magnetyczne dobrze się czuje w okolicy żelaza, tworzą się anomalie pola magnetycznego. W ten właśnie sposób te złoża zostały kiedyś odnalezione. Dzięki pomiarom magnetycznym, które były realizowane wówczas na ziemi, było mierzone całkowite natężenie tego pola. My zaś mierzymy jego składowe – składowe wektora. Mamy więc jak gdyby różne kierunki pola magnetycznego, które, miejmy nadzieję, pozwolą na dokładniejsze obrysowanie tego złoża. Natomiast głównym celem jest to, żeby sprawdzić, czy w ogóle dosięgniemy pomiarami do tego złoża. Metoda była testowana na złożach płytkich w Finlandii, gdzie złoża znajdują się prawie przy powierzchni ziemi. Tam się doskonale sprawdza, natomiast naszym pytaniem jest, czy to zadziała także przy złożu głębokim. Mamy dobrze rozpracowane te złoża, znamy ich geometrię, głębokość, więc jest to idealny poligon testowy dla nowych metod badawczych.

Rosowiecka podkreśla, że Instytut sam w sobie nie dąży do wydobywania złóż.

– Chodzi o sprawdzenie metody, ponieważ złoża są bardzo dobrze przebadane, rozwiercone kilkudziesięcioma otworami w latach 70. i 80. ubiegłego wieku – mówi. – Nie sądzę, żebyśmy mogli czegokolwiek więcej się o nich w ten sposób dowiedzieć. Natomiast jeżeli metoda przyniesie pozytywne wyniki, czyli dostaniemy odpowiedź zgodną z tym, co wiemy, to będzie można ją stosować na obszarach jeszcze nie rozpoznanych i będziemy wiedzieli, czy w ogóle jest sens prowadzić badania w takich warunkach geologicznych, jakie tutaj mamy. Na pewno są tu złoża żelaza z domieszką tytanu, być może wanadu. Nasze dane będą na pewno stanowiły uzupełnienie dotychczasowej wiedzy. Być może posłużą „udokładnieniu” znanego modelu złoża. Jeżeli szczęśliwie okaże się, że coś więcej znaleźliśmy, to będzie to tylko wartość dodana i wtedy będziemy się zastanawiali, co z tym można dalej zrobić. Na pewno nie jest naszym celem wydobycie, bo my – jako instytut – nie jesteśmy od tego. Należy pamiętać, że nasza największa kopalnia odkrywkowa Bełchatów ma mniej więcej 200 metrów głębokości. Tutaj mówimy o ponad 800 metrach! Ja sobie nie wyobrażam w tutejszych warunkach, żeby ktokolwiek, nawet pomijając względy środowiskowe, chciał się takiego przedsięwzięcia podjąć - dodaje.

Stowarzyszenie Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych walczy, by z zysku wynikającego z wydobywania zasobów naturalnych, jakie posiada nasz kraj, jak i z przetworzenia ich w finalne produkty, korzystał przede wszystkim naród polski.

- Kluczową kwestią jest to, kto otrzyma koncesję na wydobycie bogactwa Suwalszczyzny – wskazuje inż. Tytko. – Według prawa geologicznego i górniczego, kto udokumentuje złoże, ten ma prawo do jego wydobycia. Uważam, że powinno być zorganizowane referendum ogólnonarodowe, w którym Polacy mogliby się wypowiedzieć, czy wydobywać złoża i komu powinna zostać wydana koncesja. Społeczeństwo nie do końca dowierza, że takie bogactwa są w zasięgu ręki. Gdyby na Suwalszczyźnie zaczęło się wydobycie złóż, to ten obszar byłby najbogatszy w kraju. W zasięgu ręki są niewyobrażalnie duże pieniądze... Trzeba tylko w końcu po nie sięgnąć – namawia.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na podlaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto