Gość tygodnia: Michał Piszko - burmistrz Kłodzka

Gdyby była taka możliwość, to kogo z urzędu zabrałby Pan na bezludną wyspę i dlaczego?
To jest trudne pytanie. Wziąłbym panią skarbnik, ponieważ jest bardzo racjonalną osobą. Co prawda na bezludnej wyspie nie byłoby żadnych środków pieniężnych do zarządzania, ale byłyby inne, niezwykle potrzebne surowce.

Zaplanował Pan już swój urlop?
Nie zaplanowałem urlopu. Wezmę dwa tygodnie wolnego we wrześniu, ale nie planuję nigdzie wyjeżdżać.

W jaki sposób się Pan relaksuje, kiedy opuści już mury urzędu?
Kiedy już mam wolny czas, to chodzę na spacery i ewentualnie jeżdżę na rowerze.

Czym jest dla Pana życie?
To takie filozoficzne pytanie, do którego trzeba się przygotować. W mojej ocenie życie jest pewnym etapem, który trzeba przefunkcjonować w miarę racjonalnie i unikać krzywdzenia ludzi i sporów.

Która inwestycja jest najważniejsza dla Kłodzka?
Ta przeprowadzana przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, czyli budowa obwodnicy Kłodzkiej. W 2013 roku jeden z ministrów poprzedniego rządu zapowiedział wprowadzenie środków na budowę tej obwodnicy. W tej chwili jest ona realizowana. To jest najistotniejsza inwestycja w naszym mieście. A jeżeli chodzi o samorząd, to ciężko wymienić najważniejszą. Taką najdroższą, z którą wiążą się duże oczekiwania, jeżeli chodzi chociażby o pojawienie się nowych ludzi i firm w mieście, to jest budowa inkubatora przedsiębiorczości.

Jaki jest Pańskim zdaniem największy problem miasta Kłodzka?
Największym problemem jest odpływ młodych ludzi i ujemny bilans demograficzny, z którym sama gmina nie jest w stanie sobie poradzić. Tutaj trzeba działań ogólnopolskich. Program 500+ nie przyczyni się do tego sam. Świadczą o tym nawet ostatnie dane z Głównego Urzędu Statystycznego. Może za 2-3 lata efekty tego przyjdą. Uważam, że aby zwiększyć przyrost naturalny, trzeba zabezpieczyć wiele istotnych rzeczy. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o możliwość brania urlopów, gwarancję powrotu do pracy, żłobki i przedszkola przede wszystkim. Na przykład w Kłodzku mamy problemy ze żłobkami i przedszkolami. Są co prawda także takie placówki niepubliczne, jednak tego wszystkiego jest jeszcze za mało.

Co uważa Pan za swój największy sukces?
Trudne pytanie. Chciałbym to podzielić. Sukcesem zawodowym jest bez wątpienia to, że mieszkańcy Kłodzka zaufali mi i wybrali burmistrzem. Mam też nadzieję, że przy kolejnych wyborach docenią tę pracę, która została wykonana. Na początku mieliśmy trudną sytuację finansową, teraz gmina zbilansowała już swoje wydatki. Przy okazji są realizowane inwestycje. Oczywiście mowa tutaj o przebudowie ulicy Kościuszki budowie ronda na placu Jagiełły. Jeżeli natomiast chodzi o sferę prywatną to moim największym sukcesem jest córka.

Kim chciał Pan być, kiedy był Pan mały?
Kształtowało mi się to na przełomie lat. Z tego, co wiem, jak miałem 6 czy 7 lat, to zawsze chciałem być szeryfem. To się przewijało chociażby w trakcie zabaw karnawałowych. Jeżeli chodzi o szkołę średnią, to tak już bardziej myślałem o służbach mundurowych. Nawet mając 19 lat przechodziłem specjalne badania ponieważ chciałem iść na Wojskową Akademię Techniczną na kierunek uzbrojenia i lotnictwa. Niestety, wtedy były reorganizacje szkół wojskowych i było mnóstwo kandydatów. Jakby to powiedzieć, RKL-y kandydatów odsiewały za różne dziwne rzeczy. Niestety, ja poleciałem za złamaną przegrodę nosową i skreślono mnie z listy.