Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biskup Ignacy Dec: "Pamiętam słodki smak opłatka z miodem" - rozmowa

Małgorzata Moczulska
Dariusz Gdesz
Rozmowa o świętach z biskupem świdnickim Ignacym Decem. O tym, co w tych wyjątkowych dniach jest najważniejsze, o czym nie wolno zapomnieć.

Święta Bożego Narodzenia nazywane są najpiękniejszymi w roku. Często jednak zapominamy o tym, co w nim jest najważniejsze, pochłonięci gorączkowymi przygotowaniami i zakupami na ostatnią chwilę. Jak powinna wyglądać Wigilia w naszych domach?
Wigilia oznacza modlitewne czuwanie, oczekiwanie na coś wyjątkowego. Jest przygotowaniem na coś niezwykłego i przede wszystkim to, a nie krzątanina, sprzątanie i gonitwa po sklepach powinna być dla nas ważna. O zmierzchu 24 grudnia, gdy na niebie pojawiają się pierwsze gwiazdy, powinniśmy zasiąść do wieczerzy wigilijnej w zgodzie ze wszystkimi. Powinniśmy schować swoje urazy, wyciągnąć rękę do tych, z którymi dawno nie rozmawialiśmy, wybaczyć krzywdy nam uczynione i przeprosić za te, które były naszym udziałem. Nie jakiś ma specjalnych przepisów kanonicznych tyczących się odprawiania tej szczególnej wieczerzy. Jednak powinniśmy pamiętać, że to nie bogactwo stoły i mnogość potraw jest najważniejsza, a wspólne, rodzinne oczekiwanie i modlitwa. Ważne by czuć miłość tych, których kochamy, by podzielić się z nimi opłatkiem i złożyć sobie życzenia. Po spożyciu wieczerzy wigilijnej powinniśmy w rodzinnym gronie śpiewać kolędy i w miarę możliwości udać się na pasterkę, by cieszyć się Bożym Narodzeniem.

Jak wyglądały święta w księdza rodzinnym domu? Co ksiądz szczególnie zapamiętał z lat dzieciństwa?
To była prawdziwa sielanka. Zwłaszcza, że czasy były powojenne i człowiek cieszył się wszystkim tak jakby podwójnie. W dniu Wigilii, po południu, ubierało się choinkę. Była zawsze naturalna, przyniesiona z pobliskiego lasu. Wieszało się na niej nie tylko ozdoby, ale także smakołyki do jedzenia: jabłka, cukierki, czekoladki. Gdy nie było jeszcze światła elektrycznego, na choince wisiały woskowe świeczki. Gdy zapadł zmrok, do dużej izby była przynoszona duża wiązka słomy, snop żyta oraz sianko. Słomę rozścielało się na podłodze. Snop stawiało się w kącie izby, sianko zaś kładło się pod figurkę Dzieciątka Jezus. Po zakończonej wieczerzy, rzucało się na podłogę garść prostej słomy w szpary między belki. Ilość zatrzymanych w szparach źdźbeł żyta, oznaczała, ile będzie kóp zboża w przyszłym roku. Następnie wychodziło się do ogrodu wiązać małymi powrósłami drzewa owocowe, by w przyszłym roku wydały dużo owoców. Na podwórko wychodziły też panny i miały słuchać, z której strony zaszczeka pies. Z tej strony miał przyjść w nadchodzącym roku kawaler do żeniaczki. Przynosiły także naręcze drewna do pieca. Drewno było liczone. Parzysta liczba drewienek oznaczała wyjście za mąż w nadchodzącym roku, nieparzysta - pozostawanie panną. Nie do pomyślenia było, żeby ktoś nie był w czasie Świąt w kościele. Dużo osób, zwłaszcza młodszych, udawało się na pasterkę pieszo albo na... rowerze. Jeśli była zimowa pogoda, w drogę można było wyruszyć zaprzęgiem konnym z saniami. W czasie drogi śpiewaliśmy kolędy. W wieczór wigilijny był też zwyczaj zdejmowania bramek i bram z ogrodzeń, zwłaszcza z tych gospodarstw, gdzie mieszkały panny na wydaniu. Te tradycje miały w sobie jakąś magię, bardzo je lubiłem. Wiele osób wierzyło w nie tak bardzo, że jak okazywało się na przykład, że jakaś panna nie wyjdzie za mąż w przyszłym roku to lamentem się kończyło.

Czy ma ksiądz biskup swoją ulubioną potrawę wigilijną, na którą czeka i której nie powinno zabraknąć na stole?
Tak, jak chyba każdy z nas. Moje ulubione potrawy, to tak naprawdę smakołyki z wigilijnego stoły w rodzinnym domu. Najsmaczniejsze tam były zawsze różnego rodzaju pierogi i kompot z suchych gruszek. W moim rodzinnym domu opłatek pokrywało się miodem. Po połamaniu się nim i złożeniu sobie życzeń, siadaliśmy przy stole. Pod każdą miską leżał taki opłatek. Jak się przyklejał do porcelany, to był znak, że dana potrawa obficie obrodzi w nadchodzącym roku. Do dziś czuję ten słodkawy smak.

Czy kościół ma jakieś wskazania, co do tego, jak powinniśmy spędzać dwa pozostałe dni Świat Bożego Narodzenia?
Jedynym jest te by nie zapominać o wizycie w kościele, o modlitwie i o tym,by spędzić ten czas wśród najbliższych. Dziś nie ma już takich tradycji i zwyczajów jak przed laty. Wtedy pierwszy dzień świąt spędzało się w domu rodzinnym. Zwierzętom domowym zanosiło się opłatek. Sąsiadów i krewnych odwiedzało się dopiero na drugi dzień. Na szczęście w wielu miejscowościach wciąż praktykowany jest zwyczaj chodzenia po kolędzie. Chodzi się od domu do domu i przed oknem śpiewa się kolędy. Do niektórych domów kolędnicy są zapraszani na poczęstunek. Kolędników widać w drugi dzień świąt zwłaszcza w małych miejscowościach. To piękny i bardzo radosny zwyczaj.

Czego ksiądz biskup życzyłby nam wszystkim na Nowy, 2018 rok?
Korzystam z okazji, by wszystkim Czytelnikom złożyć najlepsze życzenia świąteczne i noworoczne. Życzę otwarcia się i przyjęcia darów Jezusa, które przyniósł nam na ziemię, a więc daru prawdy, miłości, radości i pokoju. Niech klimat tych Świąt przedłuży się na cały Rok 2018, niech towarzyszy nam obfite Boże Błogosławieństwo, dobre zdrowie duchowe i fizyczne.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto