Tym, którzy nigdy nie widzieli Gwiezdnych Wojen (chociaż pewnie takich nie ma) spieszę zakomunikować, że mistrz Yoda był jednym z najpotężniejszych mistrzów Jedi, czyli zakonu, który miał walczyć ze złem. Co prawda nie wiem, czy ten dokument był prawdziwy, jednak skłoniło mnie to do zastanowienia się nad pomysłowością rodziców. I nie mam zamiaru tutaj nikogo obrażać ani naśmiewać się z konkretnych imion. Czasem jednak jestem przerażony, jak zachodnia kultura niszczy to, co nasze. Mieliśmy kiedyś Franciszków, Marie, Zofie czy Janów.
Dziś więcej spotkamy Brajanów i Jessic tudzież bardziej po polsku Dżesik. Kiedy to wszystko przepadło? Wpływ zachodu jest niestety destrukcyjny na nasze wartości i tradycje. A jeśli zginą nasze tradycje, zginie nasza tożsamość. A chyba każdy ma w pamięci przepyszne dania serwowane przez nasze babcie albo zwyczaje świąteczne. Wypieranie się ich to jak wypieranie się pamięci o dzieciństwie.
Wracając jednak to imion, to zastanawiam się, co byłoby, gdyby nasi rodzicie nazwali nas imionami swoich ulubionych postaci z filmów, sportu czy pierwszych strony gazet. Był kiedyś taki dowcip, który mówił o tym, że po mistrzostwach świata w 1974 roku ojciec chciał nazwać swojego syna Robert. A w przypadku, gdyby urodziła się dziewczynka, nosiłaby imię Gadocha. Chociaż akurat Robert Gadocha po tamtym mundialu nie zasłużył na gloryfikację. A gdyby moja mama sugerowała się ulubionym filmem, to zapewne nazywałbym się teraz Indiana Jones albo Falkor (ten smok z Niekończącej się opowieści). Swoją drogą Indiana Jones Bednarz brzmi dumnie, prawda?
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?